Cenowa wojna naftowa uderza w globalne giełdy

Notowania ropy spadały w poniedziałek nawet o ponad 30 proc. Niektóre indeksy giełdowe runęły o ponad 10 proc. Fala panicznej wyprzedaży przetoczyła się przez parkiety na całym świecie.

Aktualizacja: 10.03.2020 08:15 Publikacja: 09.03.2020 20:00

Poniedziałkowa sesja na giełdach przyniosła paniczną wyprzedaż.

Poniedziałkowa sesja na giełdach przyniosła paniczną wyprzedaż.

Foto: AFP

Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w poniedziałek rano nawet 27 dolarów, a za baryłkę gatunku Brent 31 dolarów, czyli najmniej od czterech lat. Rynek zareagował paniczną wyprzedażą na to, że kraje OPEC i Rosja nie porozumiały się w prawie cięć w wydobyciu surowca. Inwestorzy wyprzedawali akcje koncernów naftowych. Papiery BP oraz Royal Dutch Shell straciły po około 20 proc. Do paniki na rynkach przyczyniła się też decyzja o wprowadzeniu kwarantanny na północy Włoch.

Czas kapitulacji

Amerykański indeks Dow Jones Industrial zaczął poniedziałkową sesję od spadku o 1800 pkt, czyli o 7 proc. O 7 proc. spadał wówczas również S&P 500, a to spowodowało automatyczne uruchomienie „wyłącznika", przerywającego sesję na 15 minut. Brazylijski indeks Bovespa zniżkował na początku sesji o 10 proc. Włoski FTSE MIB spadał zaś w ciągu dnia o prawie 12 proc. Polski WIG20, niemiecki DAX, francuski CAC40 i brytyjski FTSE 100 traciły po południu po ponad 8 proc. Wcześniej fala wyprzedaży dotknęła Azji. Japoński indeks Nikkei 225 stracił ponad 5 proc. i pod względem technicznym wszedł w bessę (od grudniowego szczytu spadł o ponad 20 proc.). Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, stracił ponad 4 proc., a tajski SET prawie 8 proc.

Przecena na rynku naftowym uderzyła w waluty państw będących dużymi eksporterami ropy. Rosyjski rubel osłabł o prawie 9 proc. wobec dolara. Za 1 dolara płacono w poniedziałek prawie 75 rubli, czyli najwięcej od czterech lat. Jen japoński, tradycyjnie uznawany przez inwestorów za „bezpieczną przystań", stał się najmocniejszy wobec dolara od 2016 r. Za 1 dol. płacono nawet 101,6 jena. Z kolei kurs franka szwajcarskiego sięgnął nawet 4,11 zł, czyli najwyższego poziomu od końcówki 2016 r. Cena złota przebiła 1700 dol., czyli doszła do najwyższego poziomu od 2013 r. Bitcoin spadał natomiast o 16 proc., dochodząc po południu do 7,6 tys. dol.

Inwestorzy przechodzą od etapu paniki do kapitulacji. Myślenie o zakupach na rynkach to obecnie rzecz dla odważnych i jest znacząca niepewność dotycząca rozprzestrzeniania się koronawirusa i jego wpływu na gospodarkę – twierdzi Russ Mould, dyrektor inwestycyjny w firmie AJ Bell.

– To będzie zapamiętane jako czarny poniedziałek. Jeśli myśleliście, że to nie mogło pójść gorzej niż wcześniej, to pomyślcie raz jeszcze. Krew dosłownie leje się na ulicach i mamy rzeź na rynkach. Jest ryzyko strat na rynku naftowym, które musi zostać pokryte wyprzedawaniem czego innego – wskazuje Neil Wilson, analityk z firmy Markets.com.

Inwestorzy coraz bardziej obawiają się tego, że Stany Zjednoczone zostaną mocno dotknięte epidemią koronawirusa. – Podczas gdy Chiny wykazują oznaki stopniowego ożywienia, w centrum uwagi znalazły się Stany Zjednoczone – największa światowa gospodarka. W kontekście niewydolnego systemu opieki zdrowotnej i niezdrowej kultury pracy rosną obawy, że Ameryka może być na skraju istotnej epidemii – twierdzi Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.

Skutki szoku

Sytuacja na rynku naftowym raczej szybko się nie ustabilizuje, gdyż Rosja i Arabia Saudyjska rozpętały wojnę cenową. Rosyjskie władze, nie godząc się na propozycję skoordynowanych cięć produkcji (o 1,5 mln baryłek dziennie) i najprawdopodobniej próbują uderzyć w amerykańskie spółki wydobywające ropę ze złóż łupkowych.

„Zaczyna się etap wojny cenowej. Arabia Saudyjska obniżyła ceny dla azjatyckich odbiorców o 6 dolarów za baryłkę. Pojawiają się głosy, że europejscy odbiorcy mogą liczyć na jeszcze większe dyskonto względem benchmarków. Na celowniku znajduje się też oczywiście amerykański sektor wydobywczy' – pisze Bartosz Sawicki, kierownik działu analiz w Domu Maklerskim TMS Brokers. „Produkcja ropy w USA rosła w ostatnich latach w dwucyfrowym tempie i przekracza już 13 milionów baryłek na dzień. Dla porównania: wydobycie Rosji to nieco ponad 10 milionów baryłek, a Arabii Saudyjskiej na koniec stycznia wyniosło 9,7 mln baryłek na dzień. Arabia Saudyjska dysponująca nowoczesną infrastrukturą i charakteryzowana przez niskie koszty wydobycia ewidentnie chce odzyskać wiodącą rolę na rynku surowca. Poprzednie próby uderzenia w wydobycie ropy z łupków zakończyły się fiaskiem, amerykańska produkcja szybko odbiła, a kryzys miał na sektor wpływ wręcz uzdrawiający. Tym razem, w obliczu gigantycznej niepewności związanej z perspektywami globalnej gospodarki może być jednak inaczej"– wyjaśnia Sawicki.

Oczywiście taka strategia przyniesie też duże straty Arabii Saudyjskiej i Rosji. Saudyjczycy mają jednak ponad 500 mld dol. rezerw i bardzo niskie koszty wydobycia. Rosja ma 570 mld dol. rezerw, ale boryka się z dużymi kosztami produkcji ropy. Mniej pieniędzy będzie też dostępnych na obiecane przez Putina programy mające stymulować gospodarkę.

– Arabia Saudyjska wytrzyma rok lub dwa lata takiej strategii. Inni nie dadzą rady. Rosja nie powinna długo tego wytrzymać. Myślę, że wróci do rozmów z krajami grupy OPEC+, tak jak to zrobiła kilka lat temu – prognozuje Ryan Lemand, dyrektor w firmie ADS Investment Solutions.

– Wiele krajów eksportujących ropę wciąż ma problemy z podniesieniem się po szoku naftowym z lat 2014–2016, w trakcie którego ceny spadły średnio do 45 dol. za baryłkę. Wielu krajom będzie trudno sobie poradzić, zwłaszcza tym z Bliskiego Wschodu i Afryki. Większość z nich nadal potrzebuje cen powyżej 45 dol. za baryłkę, by zbilansować swoje budżety – przypomina Ruben Nizard, analityk Coface, firmy ubezpieczającej eksport.

kłopotliwe obligacje

Analitycy Deutsche Banku ostrzegają przed pęknięciem bańki na amerykańskim rynku obligacji korporacyjnych. Impulsem może być przecena na rynku naftowym. Mocno uderza w setki średnich spółek zajmujących się wydobyciem ropy ze złóż łupkowych w USA. Jeszcze przed obecną wyprzedażą na rynku ropy wiele z nich miało problemy z zadłużeniem i niskie ratingi kredytowe. Do końca roku mają one do spłacenia obligacje warte łącznie około 13 mld dol. Jak na rozmiary amerykańskiego rynku kapitałowego ta suma wydaje się być niewielka, ale problemy z obligacjami spółek wydobywających ropę łupkową mogą sprowokować większą wyprzedaż obligacji korporacyjnych.

Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w poniedziałek rano nawet 27 dolarów, a za baryłkę gatunku Brent 31 dolarów, czyli najmniej od czterech lat. Rynek zareagował paniczną wyprzedażą na to, że kraje OPEC i Rosja nie porozumiały się w prawie cięć w wydobyciu surowca. Inwestorzy wyprzedawali akcje koncernów naftowych. Papiery BP oraz Royal Dutch Shell straciły po około 20 proc. Do paniki na rynkach przyczyniła się też decyzja o wprowadzeniu kwarantanny na północy Włoch.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
Ostatnia szansa na rekordowe dywidendy PZU i Orlenu
Giełda
Rynki wyraźnie uznały zwycięstwo Kamali Harris nad Donaldem Trumpem w debacie
Giełda
Jacek Sasin i Janusz Kowalski proponują zmiany dla inwestorów giełdowych
Giełda
Czerwony początek notowań na GPW. WIG20 spada poniżej 2300 pkt
Giełda
Co spółki publiczne sądzą o premierze iPhone`a 16
Giełda
Niedźwiedzie wracają do gry. WIG20 blisko 2300 pkt