Luzowanie polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski w połączeniu z ucieczką kapitału od ryzykownych aktywów okazało się wybuchową mieszanką dla złotego. We wtorkowe popołudnie aż 17 walut umacniało się wobec złotego o ponad 1 proc. To rzadko spotykany widok.
Niechciana waluta
Liderem zwyżek wśród walutowych tuzów był we wtorek dolar. Amerykańska waluta drożała po południu nawet o 2,2 proc., do 4,0803 zł. Kurs przebił okrągły pułap 4 zł po raz pierwszy od września ubiegłego roku i znalazł się najwyżej od marca 2017 r. Do poziomu 4,2615 zł, a więc najwyższego od pięciu lat, dotarł frank szwajcarski. Za euro natomiast, w szczytowym momencie wtorkowej sesji, trzeba było już płacić 4,4972 zł, a więc najwięcej od grudnia 2016 r. Zdaniem niektórych analityków przebicie 4,5 zł jest niemal pewne. – Patrząc na ponad 10-groszowy wzrost od poniedziałkowego otwarcia, można się spodziewać, że kolejna istotna, negatywna informacja o koronawirusie wypchnie kurs euro powyżej 4,50 zł – komentował Maciej Przygórzewski, ekspert serwisu Walutomat.pl.
Kilkuletnie rekordy cenowe głównych walut zbiegły się w czasie z ogłoszeniem przez NBP polskiego programu QE, a także obniżką przez RPP stóp procentowych, pierwszą od marca 2015 r. Zdaniem analityków działania te miały jednak ograniczoną siłę rażenia. – Dla złotego zapowiedź szerokiego luzowania monetarnego w teorii powinna być negatywna, ale w obecnych warunkach, kiedy wszyscy luzują i różnice w polityce monetarnej się zacierają, czynnik ten nie powinien odgrywać istotnej roli – mówi Konrad Białas, główny ekonomista firmy TMS Brokers.