Sprawcą tego wszystkiego okazały się Chiny, gdzie w styczniu, wbrew obawom o spowolnienie w drugiej gospodarce świata, zarówno eksport jak i import nieoczekiwanie przyspieszyły. Dostawy do odbiorców zagranicznych zwiększyły się o 10,6 proc. wobec tego samego miesiąca rok wcześniej podczas gdy ekonomiści obstawiali 0,1-proc. zwyżkę. Import wzrósł o 10 proc., zaś nadwyżka w wymianie handlowej z zagranicą sięgnęła 31,9 miliarda dolarów i była najwyższa w tym miesiącu od 2009 r. Chińska administracja celna ostrzegła jednak, że dane za styczeń mogą być zniekształcone przez fałszywe faktury oraz okres świąteczny.
Louis Kuijs, główny ekonomista Royal Bank of Scotland w Hongkongu, uważa, że dzisiejsze dane powinny uspokoić rynki jeśli chodzi o globalny popyt na chińskie towary, a także popyt w samych Chinach, ale obawia się, że z początkiem roku mocno nasilił się proceder fałszowania faktur.
Szacunki ekonomistów jeśli chodzi o eksport Państwa Środka mieściły się w przedziale minus 8 proc. - plus 5,9 proc. Średnia ich przewidywań tempa importu wyniosła 4 proc.
- Popyt z rozwiniętych gospodarek powinien w tym roku znacząco wesprzeć tempo chińskiego PKB, co wraz z prężną konsumpcją stwarza rządowi szanse uniknięcia kryzysu wywołanego przez szarą strefę w bankowości oraz ostrego spadku inwestycji, uważa Shen Jianguang, ekonomista Mizuho Securities w Hongkongu