Przed początkiem wtorkowej sesji można było mieć nadzieje, że przyniesie ona większą zmienność indeksów, a także skłoni inwestorów do bardziej zdecydowanych ruchów. Podstawą takich tez były liczne dane makroekonomiczne, które miały ukazać się we wtorek. Jak się jednak okazało na większe emocje na warszawskim parkiecie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Początek dnia przyniósł nieznaczne spadki indeksów naszego rynku. Wpisywało się to doskonale w nastroje, jak panowały w Europie, gdzie również pierwsze minuty handlu upływały pod znakiem przeceny. Ci, którzy wierzyli, że to tylko chwilowa słabość wraz z upływającym czasu musieli weryfikować swoje opinie. Inwestorzy zamiast bowiem przystąpić do zakupów zaczęli sprzedawać akcje.
Niemiecki DAX w trakcie dnia tracił prawie 1 proc. Francuski CAC40 1 proc.
Czerwono było również w Warszawie, chociaż trzeba przyznać, że spadki w porównaniu z tym co obserwowaliśmy na innych rynkach były stosunkowo nieduże. Główne indeksy GPW traciły solidarnie około 0,2 proc.
Sytuacji nie były w stanie odwrócić publikowane we wtorek dane makroekonomiczne. Inna sprawa, że część z nich nieco rozczarowała. Mowa tu przede wszystkim o stopie bezrobocie w strefie euro. W lutym wyniosła 0na 11,3 proc., podczas gdy prognozowano odczyt na poziomie 11,2 proc. Mieszane odczyty napłynęły ze Stanów Zjednoczonych. Indeks Conference Board osiągnął poziom 101,3 pkt co okazało się wynikiem znacznie lepszym od oczekiwań. Rozczarował niestety wskaźnik PMI dla Chicago, który zamiast prognozowanych 51,3 pkt wyniósł 46,3 pkt.