Piątkowa sesja, wbrew obawom inwestorów którzy wieszczyli głębokie spadki, w pierwszej części miała spokojny. Co prawda GPW wystartowała na 1-proc. minusie, ale szybko obrobiła większość strat a przed południem przeszła nawet chwilowo na zieloną stronę. Potem co prawda wróciła pod kreskę ale spadki były symboliczne (działało wsparcie na poziomie 2305 pkt. dla WIG 20). Nasz parkiet w górę ciągnął KGHM, który przed sesją opublikował doskonałe, najlepsze w historii wyniki kwartalne. Zarząd zasygnalizował, że koncern może podnieść prognozę finansową na bieżący rok.
Na innych parkietach naszego kontynentu pierwsza część notowań miała bardzo podobny przebieg. Po nienajlepszym starcie indeksy zaczęły zyskiwać na wartości. Inwestorzy zaczęli wierzyć (nie bardzo wiadomo na jakiej podstawie), że Włochy nie staną się kolejną czarną owcą eurolandu. Podstawą do zmiany stanowiska był spadek (mimo porannego wzrostu) oprocentowania (poniżej 7 proc.) włoskich papierów dłużnych za sprawą interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Apenińskiemu państwu udało się też znaleźć nabywców na kolejną transzę obligacji. Rynki pozytywnie zareagowały też na informację, że w piątek Grecja otrzyma nowy rząd co zakończy okres tarć politycznych.
Dobre nastroje rozwiały się popołudniu. Do głosu znowu doszły niedźwiedzie. Podaż akcji pociągnęła indeksy w dół. Podobnie jak przed południem trudno było wskazać bezpośrednią przyczynę pozbywania się papierów. Na pewno nie były to dobre dane z amerykańskiego rynku pracu. Liczba nowych bezrobotnych w poprzednim tygodniu zmniejszyła się do 390 tys. czyli najniższego poziomu od przeszło pół roku. Prognozy mówiły, że liczba etatów zmniejszy się o 400 tys. Na fali poprawy nastrojów giełda nowojorska zaczęła czwartkową sesję od 1-proc. wzrostów. Jednak już po godzinie, indeksy w USA wróciły w okolice środowych zamknięć m.in. za sprawą spadków w Europie.
W ostatnich kilkudziesięciu minutach notowań indeks WIG 20 odrobił część popołudniowych strat (w dołku zniżkował nawet o 2,2 proc. do 2264 pkt.) i zakończył dzień na 1,18-proc. minusie. Oznaczało to, że znalazł się na wysokości 2288 pkt. czyli takiej samej jak na otwarciu. WIG stracił nieco mniej, bo 0,96 proc. (39853 pkt.). Na minusach, ale mniejszych, zakończyły też notowania indeksy mniejszych i średnich firm.
Na innych rynkach naszego kontynentu na zamknięciach również dominowały spadki choć nie tak głębokie jak w Warszawie. Giełda francuska o 0,4 proc. a brytyjska o 0,9 proc. Parkiet we Frankfurcie rósł jednak o 0,4 proc. Gorszą postawę naszych indeksów można tłumaczyć brakiem sesji w piątek. Gracze boją się zostawać z papierami w portfelach bojąc się pogłębienia spadków na parkietach światowych. Podobny scenariusz miał miejsce 1 listopada, gdy przez giełdy światowe przetoczyła się fala wyprzedaży a nasi gracze nie mieli możliwości reakcji na przecenę.