Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, tracił w końcówce poniedziałkowej sesji 3,2 proc. Singapurski Straits Times spadał o 3 proc. a tajwański Taiex zniżkował o 1,8 proc. Tokijska giełda była zamknięta, ale jen (traktowany jako tradycyjna waluta z "bezpiecznej przystani") umacniał się o 0,3 proc. wobec dolara. Za 1 USD płacono rano 110,7 jenów.
Sesja na europejskich giełdach zaczęła się w poniedziałek od spadków. Niemiecki DAX tracił rano 1,6 proc., francuski CAC 40 spadał o 1,9 proc., turecki BIST 100 zniżkował o 1,5 proc. a polski WIG 20 spadał o 0,8 proc.
Impulsem do wyprzedaży na rynkach azjatyckich stał się niedzielny tweet prezydenta USA Donalda Trumpa. "Przez 10 miesięcy Chiny płaciły cła do USA wynoszące 25 proc. na warte 50 mld dolarów produkty zaawansowane technologicznie i 10 proc. na inne dobra warte 200 mld dolarów. Te płatności były częściowo odpowiedzialne za nasze świetne wyniki gospodarcze. 10 proc. cło zostanie podniesione do 25 proc. w piątek. 325 mld dolarów dodatkowych dóbr wysyłanych nam z Chin pozostają nieoclone, ale wkrótce będą, na poziomie 25 proc. Cła płacone w USA miały mały wpływ na koszty produkcji i były ponoszone głównie przez Chiny. Rozmowy o umowie handlowej z Chinami trwają, ale są zbyt wolne, gdyż oni próbują renegocjować. Nie!" - napisał Trump.
Ten tweet Trumpa był sporym zaskoczeniem, gdyż wcześniej, przez wiele tygodni, przedstawiciele jego administracji mówili, że negocjacje handlowe z Chinami posuwają się do przodu i że są bardzo produktywne. Jeszcze w piątek, wiceprezydent Mike Pence, powiedział CNBC, że prezydent Trump ma nadzieję na zawarcie umowy handlowej z Chinami.