Ta nominacja nie jest zaskoczeniem. Giełda w Bukareszcie (BVB) nie ma prezesa od końca maja. W marcu, z dwumiesięcznym okresem wypowiedzenia, ze stanowiska tego odwołany został Victor Cionga. Giełdą w Bukareszcie kierował od lipca ub.r., ale rada administracyjna BVB nie była zadowolona ze zmian, które proponował. W czerwcowym wywiadzie dla „Rz" Sobolewski przyznał, że otrzymał propozycję kierowania BVB i zadeklarował, że poważnie zastanawia się nad jej przyjęciem.

W tej samej rozmowie powiedział, że nawet jeśli obejmie stery BVB, nie zrezygnuje z innych ról, które objął od momentu jego odwołania ze stanowiska prezesa GPW w styczniu br. Sobolewski zasiada w radach nadzorczych Idea TFI oraz ZE PAK. Funkcję szefa warszawskiej giełdy, którą pełnił od 2006 r., stracił  w atmosferze skandalu, zwanego aferą filmową.

Rumuńska giełda, istniejąca od 1995 r., jest wielokrotnie mniejsza od GPW. Obecnie w Bukareszcie notowanych jest – według danych Europejskiej Federacji Giełd – 80 firm o łącznej kapitalizacji 21 mld euro. Dla porównania, na rynku głównym w Warszawie notowane są 442 spółki, a na NewConnect kolejnych 446. Łączna wartość tych firm to ponad 130 mld euro.

Rada administracyjna BVB liczy na to, że pod okiem Sobolewskiego będzie się ona rozwijała tak szybko, jak giełda warszawska. – Podejmę pracę w Rumunii, jeśli będę miał głębokie przeczucie, że będę mógł zmienić tamtejszy rynek. Tak, Giełda w Bukareszcie jest wielokrotnie mniejsza od GPW. Sam się o to starałem w ostatnich latach...Pamiętam jednak jaki był rynek warszawski, kiedy obejmowałem funkcję prezesa GPW w 2006 r. – mówił Sobolewski w wywiadzie dla „Rz".