Po marazmie, jaki panował w poniedziałek na rynkach, inwestorzy liczyli, że wtorkowa sesja dostarczy im więcej emocji. Te, owszem się pojawiły, chociaż ciężko jest mówić o przełomie, szczególnie jeśli popatrzymy na sytuacja na GPW.

Już pierwsze fragmenty notowań mogły wskazywać, że rynki znów będą poruszały się przez cały dzień w trendzie bocznym. Główne indeksy w Europie zaczęły notowania od symbolicznych plusów. WIG20 pod tym względem nie był wyjątkiem. Zyskał 0,1 proc. Co gorsze w pierwszych fragmentach handlu ani popyt ani podaż nie wykazywały większej chęci do bardziej zdecydowanych ruchów. Na rynkach dało się wyczuć atmosferę wyczekania na impuls do działania. Ten przyszedł z Niemiec. Jak się bowiem okazało nastroje niemieckich inwestorów poprawiły się po raz pierwszy od 11 miesięcy. Indeks obliczany przez Ośrodek Europejskich Analiz Gospodarczych ZEW wzrósł do 11,5 pkt z minus 3,6 pkt w październiku. Wynik ten okazał się także lepszy od prognoz analityków. Dla graczy, szczególnie w Niemczech, był to sygnał do zakupów. Tamtejszy indeks DAX zyskiwał w ciągu dnia około 1 proc. Niewiele gorzej radził sobie francuski CAC40. Warszawa próbowała podążać za tym trendem, jednak jak się okazało były to próby nieudolne. WIG20 owszem zaczął zyskiwać na wartości, jednak wzrost rzędu 0,3 proc. w porównaniu z tym co obserwowaliśmy na innych rynkach, nie robił raczej na nikim wrażenia. Niestety już do końca dnia GPW nie udało się dociągnąć do europejskiej czołówki. WIG20 ostatecznie zyskał 0,5 proc. Na plusie dzień zakończyły także pozostałe wskaźniki warszawskiego rynku. WIG50 zyskał 0,47 proc. zaś WIG250 0,33 proc. Przeciągają się marazm na GPW potwierdziły statystyki o obrotach. Na głównym parkiecie wyniosły one 620 mln zł, co jest wynikiem dalekim od ideału.

Wydarzeniem wtorkowej sesji był debiut na głównym rynku Skarbiec Holding. Akcje firmy na początku notowań zyskiwał ponad 4 proc. Ostatecznie debiutancką sesję zamknęły na poziomie 33,06 zł, co oznacza wzrost o 1,7 proc. względem ceny emisyjnej.