Jeszcze w grudniu ub.r. KNF wysłała do TFI pismo z prośbą o ocenę ewentualnych zmian w modelu sprzedaży funduszy inwestycyjnych w Polsce. Nadzorca krytycznie (i trafnie) ocenił praktykę polegającą na oddawaniu przez TFI części opłaty pobieranej od klientów – dystrybutorom. Klienci TFI o istnieniu takiej praktyki nie wiedzą, tym bardziej więc nie mają świadomości, jaką część opłaty za zarządzanie dostaje sprzedawca. Nie wiedzą też zatem, że nie zawsze są im proponowane fundusze najlepsze z ich punktu widzenia, tylko takie, na których pośrednicy zarabiają najwięcej.
Mniej dla TFI, więcej dla klienta
Unijna dyrektywa MiFID II, która ma wejść w życie od początku 2018 r., takiej praktyki nie zakazuje, wymusza jednak na pośrednikach szczegółowe informowanie klientów o tym, jakie „zachęty" (część opłaty za zarządzanie funduszem, zwana kick backiem) dostają od TFI.
W połowie lutego na spotkaniu z przedstawicielami TFI pracownicy departamentu funduszy inwestycyjnych KNF zaprezentowali swój pomysł na wyeliminowanie konfliktu między interesami dystrybutorów a klientów. Polegał on na ograniczeniu maksymalnej opłaty za zarządzanie funduszami do 2 proc. (najdroższe fundusze akcji pobierają 4 proc., średnia dla tego rodzaju funduszy to 3,3 proc.), co zwiększyłoby zyski osiągane przez klientów TFI – opłaty za zarządzanie pomniejszają bowiem stopy zwrotu funduszy. Im mniej bierze TFI, tym więcej ma klient. Jednocześnie nadzór postulował obniżenie kick backa do 0,5 proc. wartości aktywów, czyli 25 proc. maksymalnej opłaty za zarządzanie. Teraz rynkowa stawka kick backa średnio przekracza 50 proc. opłaty za zarządzanie.
W ostatniej rekomendacji KNF zaprezentowanej 29 marca nie ma już ograniczenia budzących kontrowersje kick backów. Zniknął więc element, który był punktem wyjścia do dyskusji o zmianie modelu sprzedaży funduszy i który rzeczywiście wywołuje konflikt interesów. Zostało natomiast ograniczenie opłat za zarządzanie funduszami otwartymi (FIO i SFIO) do 2 proc.
Zjazd przychodów
Może ono sprawić, że TFI oferujące tego typu produkty będą musiały stawić czoła potężnemu spadkowi przychodów. Dobrze widać to na przykładzie spółek notowanych na giełdzie, które publikują dane finansowe. W Quercus TFI – z samego tytułu ograniczenia opłat za zarządzanie, bez jednoczesnego obniżenia kick backów – przychody spadłyby o około 20 proc. W Skarbcu – o 29 proc. (to szacunki Łukasza Jańczaka, analityka Ipopemy Securities). Nic więc dziwnego, że w środę i czwartek notowania Skarbca zanurkowały o 5 proc., a Quercusa o 6,5 proc.