W czwartek Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, zaczyna serię zagranicznych spotkań z przedstawicielami tzw. krajów płatników netto do wspólnego budżetu Unii Europejskiej. Będzie ich przekonywać, by w okresie 2014 – 2020 państwa te nadal łożyły na unijną politykę spójności i nie traktowały jej jako jałmużny dla biedniejszych krajów Unii, ale jako instrument rozwoju gospodarczo-społecznego.

– To bezprecedensowa seria wizyt, podczas których minister spotka się nie tylko z przedstawicielami rządów, ale także parlamentów narodowych, think tanków oraz mediów i organizacji pozarządowych – podkreśla w rozmowie z „Rz" Konrad Niklewicz, wiceminister rozwoju. Dodaje, że tournée uzgodniono z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, gdyż to ten resort formalnie zajmuje się negocjowaniem kwot w przyszłym budżecie Unii, a MRR rozmawia o nowych zasadach realizacji polityki spójności po 2013 r.

Bieńkowska ma odwiedzić Francję, Belgię, Luksemburg, Holandię, Niemcy, Austrię, Danię i Szwecję. Dobór państw jest nieprzypadkowy. To właśnie te kraje wspólnie z Wielką Brytanią żądają zmniejszenia budżetu na politykę spójności po 2013 r. Jakie argumenty padną podczas rozmów? – Wskażemy korzyści, jakie odnoszą kraje płatnicy netto dzięki polityce spójności. Chcemy unaocznić naszym rozmówcom, że dzięki wydawaniu dotacji w takich krajach jak Polska utrzymywane są tysiące miejsc pracy w państwach, które najwięcej wkładają do wspólnego budżetu – wyjaśnia Niklewicz.

Wsparciem polskiej argumentacji będzie m.in. raport opisujący korzyści odnoszone przez bogatsze kraje na skutek realizacji polityki spójności w krajach Grupy Wyszehradzkiej. Wynika zeń, że z każdego euro wydanego w ramach dotacji w Polsce, Czechach, na Słowacji i Węgrzech do krajów tzw. starej Unii (UE15) wraca 61 eurocentów w postaci dodatkowego eksportu i kontraktów, głównie budowlanych. Jak podkreśla Niklewicz, raport ten pozytywnie zweryfikowała Komisja Europejska.