Unijne wsparcie płynie do Polski szerokim strumieniem i zwykle rozchodzi się jak świeże bułeczki.
Z programem JESSICA jest nieco inaczej, ale trudno się dziwić. To nie bezzwrotne dotacje, ale pożyczki, co prawda bardzo korzystnie oprocentowane, ale zawsze.
JESSICA to skrót od angielskiego Joint European Support for Sustainable Investment in City Areas, czyli po prostu – wsparcie dla procesów rewitalizacji i odnowy miasta. W sumie w Polsce do wzięcia jest ponad 1 mld zł.
Dotychczas jednak tylko siedem firm i samorządów skusiło się na tego typu pożyczki, w sumie na niecałe 110 mln zł. Wykorzystanie sięgnęło więc zaledwie 10 proc., a „zwykłe" dotacje rozeszły się już w 70–100 proc. Może to budzić obawy o przyszłość, bo do końca 2013 r. cały 1 mld zł musi zostać rozdysponowany, a do końca 2015 r. – rozliczony z Unią (choć sami beneficjenci mogą spłacać pożyczki dużej). Jeśli się to nie uda i w budżecie programu JESSICA zostaną jakieś pieniądze, to trzeba je będzie zwrócić do unijnej kasy.
Zdaniem jednak tych, którzy pieniądze z JESSIKI rozdzielają, niepokój jest nieuzasadniony. – Liczba, wartość i jakość wniosków, które już do nas wpłynęły lub wpłyną w najbliższym czasie, sprawiają, że nie mamy obaw co do pełnego wykorzystania funduszy, którymi zarządza Bank Gospodarstwa Krajowego – mówi Marek Szczepański, dyrektor pionu funduszy europejskich w BGK. – Prowadzimy intensywne działania w każdym z regionów, aby fundusze, którymi zarządza BOŚ Bank, zostały wydane terminowo na realizację wielu ciekawych projektów – dodaje Małgorzata Kowalczuk, koordynująca inicjatywę JESSICA w BOŚ Banku.