Jeszcze kilka miesięcy temu władze resortu infrastruktury i rozwoju sygnalizowały, że negocjacje nowych unijnych programów operacyjnych mogą zakończyć się w lipcu, a w najgorszym razie jesienią, po wakacjach. Rozmowy rządu z Komisją Europejską (KE) trwają do dziś. Kiedy się zakończą? Dokładnie nie wiadomo.
Wyścig z czasem
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju informuje, że już tylko na formalne przyjęcie przez Brukselę czeka zupełnie nowy program, jakim jest „Polska cyfrowa". W programach „Infrastruktura i środowisko" oraz „Wiedza. Edukacja. Rozwój" uwzględniono wszystkie uwagi KE i nowe wersje przekazano jej w trybie roboczym. W tym tygodniu Komisja ma je otrzymać oficjalnie.
W programach „Polska wschodnia" oraz „Inteligenty rozwój" uzgodniono z Komisją wszystko – twierdzi ministerstwo – i przygotowywane są ostateczne wersje programów, które najpóźniej na początku grudnia mają oficjalnie trafić do KE. Do 17 listopada do Brukseli trafiło też siedem uzgodnionych programów regionalnych (dolnośląski, kujawsko-pomorski, łódzki, śląski, lubuski, wielkopolski oraz opolski). Obecnie KE wprowadza ostatnie poprawki (głównie techniczne), po których planowane jest oficjalne przesłanie programów. Ostatnia runda negocjacji pozostałych dziewięciu programów regionalnych odbędzie się w Brukseli do 5 grudnia.
Resort zapewnia, że negocjacje zmierzają ku końcowi. Trwa wyścig z czasem. Polscy urzędnicy są zdeterminowani, aby do końca roku uzyskać status „gotowy do przyjęcia" dla wszystkich programów. To bardzo ważne, bo na przełomie stycznia i lutego 2015 r. Komisja przedłoży propozycję zmian tzw. wieloletnich ram finansowych (WRF) i budżetu rocznego, która musi zostać przyjęta jednomyślnie przez Radę i uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego. Rewizja wieloletnich ram ma zostać przyjęta do 1 maja 2015 r. i dopiero po tym terminie KE będzie mogła przyjąć programy niewynegocjowane do końca 2014 r.
Polski rząd wysłał projekty programów krajowych do Brukseli w styczniu 2014 r., a marszałkowie programów regionalnych w kwietniu. Komisja zaprosiła jednak polski rząd do stołu rozmów dopiero w lipcu, a marszałków w październiku. – Czas przed wakacjami, w ich trakcie i bezpośrednio po nich można było lepiej wykorzystać. Byliśmy na to gotowi – mówi „Rzeczpospolitej" Olgierd Geblewicz, marszałek zachodniopomorski.