Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że aby utrzymać się na ścieżce prowadzącej do ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza, wspomniana siódemka będzie musiała zainwestować 67 bln USD do 2030 r. To równowartość 7,6 proc. światowego PKB oraz 10,6 proc. PKB wspomnianej siódemki. Nie są to małe wartości, ale odstąpienie od realizacji celu będzie kosztować jeszcze więcej. Potencjalna strata (w ujęciu rocznym) wyniesie od 11 proc. do niemal 14 proc. światowego PKB, jeżeli temperatura wzrośnie o 2–2,6 stopnia Celsjusza. Jeśli wzrost będzie większy i sięgnie 3,2 stopnia, to według Swiss Re gospodarka światowa może skurczyć się o ponad 18 proc. Nawet osiągnięcie celu porozumienia paryskiego i wzrost poniżej 2 stopni Celsjusza nie powstrzyma spowolnienia, ale będzie ono słabsze niż w pesymistycznych scenariuszach.

Wiele wskazuje, że żadnej gospodarce nie uda się dotrzymać przyjętego terminu celu klimatycznego. Przy utrzymaniu obecnego tempa Unia Europejska osiągnie zerowe emisje netto dopiero w 2056 r., czyli sześć lat później, niż zakłada, a Stany Zjednoczone w 2060 r. – dekadę później niż oficjalny cel. Jeszcze gorzej wyglądają prognozy dla Chin i Rosji. Ten pierwszy kraj osiągnie zerowe emisje netto w 2071 r., a Rosja dopiero za 64 lata, czyli w 2086 r.

Z badania PIE wynika, że w bieżącym dziesięcioleciu Unia musi zwiększyć inwestycje do 7 bln USD. Rocznie przekłada się to na 4,5 proc. unijnego PKB. W przypadku pozostałych krajów odsetek jest jeszcze wyższy. Japonia będzie musiała zainwestować prawie 6 proc. PKB, USA – 6,3 proc., a Brazylia – 7,2 proc. W przypadku pozostałych trzech krajów odsetek jest dwucyfrowy. Dla Indii wynosi ponad 19 proc., dla Chin – 22 proc., a dla Rosji niemal 27 proc.

W kwestii zmian klimatycznych mocniej wybrzmiewa wątek nierówności: zawirowania pogodowe mocniej dotykają kraje uboższe, a za prawie połowę globalnych emisji odpowiada 10 proc. ludności.