Polski rynek pracy mogą uratować Białorusini

Realnie brakuje nam teraz 600–700 tys. pracowników – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.

Aktualizacja: 13.09.2021 14:56 Publikacja: 09.09.2021 19:32

Polski rynek pracy mogą uratować Białorusini

Foto: Fotorzepa, Mariusz Szachowski

 

Jak ocenia pan obecną kondycję rynku pośrednictwa w zatrudnianiu pracowników?

Obserwowaliśmy historycznie bardzo wysoki wzrost rynku w II połowie zeszłego roku. Mimo covidu gospodarka już odbudowywała swój potencjał. Potem mieliśmy silne wyhamowanie w I kw. br.; nastąpiło praktycznie wyzerowanie zapotrzebowania na nowych pracowników w gospodarce. Do tego stopnia, że nawet przez półtora miesiąca ogłosiliśmy rynek pracodawcy. Także wyniki Barometru Polskiego Rynku Pracy pokazywały zmianę tendencji. Ale była ona jedynie chwilowa; tak krótkie zaburzenie ponadośmioletniego trendu jest raczej mało istotne. Obecnie obserwujemy nieco opóźniony, ale bardzo silny, rozruch gospodarki. Od maja jest gigantyczne zapotrzebowanie na pracowników. W liczbach jest to ponad 100 tys. wakatów w urzędach pracy i 191 tys. nowych miejsc pracy stworzonych w tym roku przez polską gospodarkę. Powoli brakuje polskich rąk do pracy. To oczywiste, bo w II półroczu dużo osób znowu zaczęło wyjeżdżać do pracy do Niemiec, Holandii. Z drugiej strony, mimo ubiegłorocznych deklaracji, że ponad 2 mln Ukraińców czeka na przyjazd do Polski, w tym roku w I półroczu, według danych urzędów pracy, przyjechało ich do Polski 960 tys., co i tak jest liczbą rekordową. To tyle co w 2019 r., czyli całkowicie skasowaliśmy covid. Ale z punktu widzenia naszej branży czy polskiego pracodawcy sytuacja jest coraz trudniejsza. Gdyż nawet źródło ukraińskie zaczyna cierpieć na 20-, 30-proc. brak zasobów ludzkich. Azja nie jest tu alternatywą, źle się wpisuje w życie gospodarcze i społeczne. Asymilacja Azjatów z Polakami następuje bardzo powoli, tworzą się enklawy, na co mają także wpływ różnice nie tylko światopoglądowe czy społeczne, ale też komunikacyjne, które nie pozwalają tym pracownikom sprawnie poruszać się w realiach polskiej gospodarki.

Jak można zaradzić tej sytuacji?

Realnie brakuje nam 600–700 tys. pracowników, czyli gospodarka byłaby w stanie zasymilować ruch, który się tworzy na Białorusi. Przypomnę, że początkowo na Ukrainie to były dziesiątki tysięcy ludzi, które do nas przyjeżdżały. Potem oni namawiali kolejne dziesiątki tysięcy, potem zrobiły się z tego setki tysięcy. Dziś mówimy o milionach Ukraińców, którzy pracują w Polsce. Przypomnę, że rekordowe ilości obcokrajowców w ZUS to ponad 700 tys. zarejestrowanych osób. Białoruś jest idealna dla nas z punktu widzenia rynku pozyskania pracownika. Jest tu bliskość historyczna, pewnego rodzaju wspólne poczucie zagrożenia ze strony Wschodu, co z Ukraińcami też nam pomaga. Jest także bliskość językowa, kulturowa. Ale też program kształcenia czy profile szkół są podobne jak w Polsce. Czyli pracownik, który przyjeżdża z Białorusi do Polski, idealnie wpisuje się w nasze realia. Szacujemy, że 0,5 mln Białorusinów mogłoby w Polsce znaleźć obecnie miejsce pracy, a jest też do tego chęć z ich strony. Swoją wagę ma także poczucie bezpieczeństwa, co na początku było też czynnikiem przyciągającym do nas Ukraińców.

Jednak wydaje się, że Ukraińcy przyjeżdżają, by u nas zarobić i wrócić do siebie. Czy w przypadku Białorusinów nie byłoby tak, że ze względu na sytuację w kraju chcieliby u nas zostać, a może także sprowadzić rodziny?

To chyba dylemat, przed którym stoją władze białoruskie. Bo z jednej strony, patrząc na Ukrainę, wyjazdy do pracy oznaczają m.in. gigantyczny strumień pieniądza, który płynie z Polski na Ukrainę, i te pieniądze zasilają ukraińską gospodarkę – kreują popyt, napędzają zakupy detaliczne na terytorium Ukrainy. Więc teoretycznie rząd Białorusi mógłbyś spojrzeć przychylnym okiem na możliwość pracy swoich obywateli w Polsce. Ale z drugiej strony wydaje się, że przekroczono tam pewien próg bólu, przez co jest obawa, że jeżeli zostanie otwarta granica z Polską i obywatele będą mogli jechać do pracy, to być może oni i ich rodziny nigdy nie wrócą. Podobną sytuację mieliśmy w Polsce w latach 80. Potrzebna byłaby tu duża zmiana polityczna. Takie otwarcie byłoby bardzo korzystne dla Polski, gdyż Białoruś byłaby dla nas źródłem potrzebnych rąk do pracy, których powoli zaczyna brakować.

Jaka jest obecnie skala przyjazdów do pracy z Białorusi do Polski?

Obecnie są to dziesiątki tysięcy ludzi. Jednak zwracam uwagę, że potrzebna byłaby akcja gospodarczo-polityczna ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych nakierowana na ocieplanie wzajemnych relacji z Białorusią. Mimo że jest ona bardzo trudna, to uważam, że leży w interesie naszej gospodarki i w interesie społecznym, ponieważ za bardzo nie mamy alternatywy, jeśli chodzi o drogę napływu pracowników z kierunków wschodnich, bliskich nam kulturowo. Białoruś jest obecnie w centrum zainteresowania. Uważam, że warto się starać, by poprawić nasze relacje, żeby doszło do pewnego otwarcia dla obywateli Białorusi, którzy chcą przyjechać do Polski i tutaj pracować, poczuć inną jakość życia. A także wracać z nowymi pomysłami i nowym spojrzeniem na życie.

Czy wśród obywateli Białorusi, którzy przyjeżdżają do nas do pracy, można wskazać jakieś specjalizacje, czy też są to różne profesje?

Bardzo ciekawa sytuacja dotyczy informatyków, gdzie nieco ubiegła nas Ukraina. Ma dla nich preferencyjny system podatkowy. I realnie Ukraińcom, i nie tylko, bardziej się opłaca pracować stamtąd, a często jest to praca zdalna, bo w przypadku informatyka nie ma znaczenia, gdzie fizycznie wykonuje pracę. Tak że dużo Białorusinów wyjechało do pracy właśnie w spółkach ukraińskich. Mimo to Białoruś pozostaje źródłem pozyskania informatyków, ale też pracowników medycznych czy okołomedycznych, opiekunów oraz szerokiej gamy zawodów, w których w tej chwili widzimy w Polsce deficyty pracowników.

Partner rozmowy: Personnel Service

 

Jak ocenia pan obecną kondycję rynku pośrednictwa w zatrudnianiu pracowników?

Pozostało 99% artykułu
Materiał partnera
Smart city to również elektromobilność
ROZMOWA
Ponichtera: Innowacje w centrach danych dla zrównoważonego rozwoju
Interview
Ponichtera: Innovation in data centres for sustainable development
Studio „Rzeczpospolitej”
Białkowski: Zdrowa Firma to wsparcie dla pracodawców w pozyskaniu i utrzymaniu najlepszych pracowników
ROZMOWA
Jamiołkowski: Szczególny moment transformacji branży tytoniowej