Środowisko kryptowalutowe szuka więc dróg ucieczki. – Bitcoina już mało kto w Polsce kopie. Największe kopalnie funkcjonują poza naszym krajem. Działają jeszcze kopacze koncentrujący się na innych kryptowalutach: altcoinie, ethereum czy innych – opowiada „Rzeczpospolitej" Krzysztof Piech, ekspert SGH. Kto może, salwuje się ucieczką – na Białoruś i Ukrainę, do Chin i na Bliski Wschód, a nawet do Iranu i Wenezueli. W zeszłym roku firmy z branży kryptowalut odprowadziły do budżetu państwa 100 mln zł.
Branża energochłonna
Przynajmniej teoretycznie czyni to z kryptowalut jedną z najbardziej energochłonnych branż na świecie, na dodatek wyjątkowo czułą na wahnięcia cen prądu: jak podkreślają eksperci, w końcu gdy odejmie się jednorazową inwestycję w sprzęt i infrastrukturę, 90 proc. kosztów działania kopalni kryptowalutowej stanowią rachunki za prąd. Polscy miłośnicy bitcoina boleśnie odczuli to już na początku 2018 roku. Z przeprowadzonego wówczas przez analityków firmy Elite Fixtures badania wynikało, że mierzony rachunkiem za prąd koszt wytworzenia w Polsce jednego bitcoina dobija do poziomu 6931 dol. W lutym 2018 r. to jeszcze miało sens – rynek wyceniał BTC na 8–10 tys. dol.
Ale już w czerwcu średnie notowania spadły poniżej progu opłacalności, a z końcem roku sięgnęły dna: rynki wyceniały bitcoina na nieco ponad 3400 dol., o połowę mniej niż cena prądu z początku roku – a te przecież w tym samym czasie zaczęły gwałtownie rosnąć. Owszem, teraz znowu mamy cenę na poziomie niemal 11 tys. dol. za BTC – ale zawdzięczamy ją zapewne inwestorom z Chin, którzy postanowili przerzucić część środków po burzliwych protestach w Hongkongu w kryptowaluty. Nikt nie ma złudzeń, że dobra passa potrwa długo.
– Niewątpliwie branża poczuła te zawirowania na rynku energetycznym, choć zapobiegliwi przygotowywali się na to już od dłuższego czasu – uzupełnia Pawczyński. – Od miesięcy trwają rozmaite operacje, bardziej o biznesowym charakterze, zmierzające do przeniesienia działalności gdzie indziej, gdzie cena jest niższa, a przynajmniej bardziej stabilna – kwituje. Rzecz nie dotyczy zresztą wyłącznie kopalni kryptowalut, giełdy kryptowalutowe są równie wrażliwe na ceny prądu, bo każda transakcja wiążąca się z BTC pożera nieproporcjonalnie duże ilości prądu.
Gwóźdź do bit-trumny
Jak szacują nasi rozmówcy, dziś na polskim rynku pozostało zaledwie kilka dużych, profesjonalnych firm z tego rynku. Kopacze indywidualni, którzy – jako gospodarstwa domowe – mogliby liczyć jeszcze na przedłużenie „zamrożenia" cen energii na kolejny rok, właściwie nie próbują walczyć o bitcoiny, zadowalają się niewielkimi ilościami innych kryptowalut, wydobywanych na własną rękę, lub angażują się – inwestując pieniądze lub sprzęt – w działania profesjonalnych firm.