Po półtora roku przygotowań i analiz, w piątek warszawska giełda podpisała porozumienie z Elewarrem, państwową spółką zbożową. Cel tego memorandum podpisanego w blasku fleszy z udziałem ministrów rolnictwa, finansów i wicepremiera jest jeden – start pilotażowego handlu zbożem... w przyszłym roku. Dlatego politycy uważają to za przedwyborczą promocję, a eksperci zastanawiają się, czy jest sens rzucać wyzwanie europejskim giełdom.

Wątpliwości nie brak
Konsorcjum warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych, Towarowej Giełdy Energii i Izby Rozliczeniowej Giełd Towarowych wygrało wart 6,3 mln zł przetarg i opracowuje koncepcję, jak ma działać platforma żywnościowa. Współpraca z Elewarrem zapewni im magazyny zbóż, które będą przedmiotem obrotu giełdowego na platformie. Sieć autoryzowanych magazynów będzie gwarantowała transakcje w towarze na giełdowym rynku rolnym.
Obrót towarami rolnymi ruszy, jeśli nie będzie opóźnień, dopiero w II kwartale przyszłego roku, co nie przeszkodziło hucznie celebrować początku współpracy w Zamościu już we wrześniu. I na to zwracają uwagę politycy. – Mamy już holding spożywczy, teraz będziemy mieli giełdę, a mamy nierozwiązane zaszłości afrykańskiego pomoru świń. Ten pomysł to przedwyborczy plan na papierze – ocenia Janusz Piechociński, b. wicepremier i minister gospodarki.
Inny ekspert, który brał udział w pracach nad giełdą, dodaje, zastrzegając anonimowość, że praktyczniejszym rozwiązaniem byłoby rozwinięcie współpracy już istniejącej warszawskiej giełdy towarowej z działającymi w regionach rynkami hurtowymi.