– Zewnętrzna instytucja mogłaby dużo sprawniej i taniej zarządzać zadłużeniem naszego kraju, które dziś wynosi ponad 545 mld zł, a do 2010 roku ma wzrosnąć do 697 mld zł – powiedział „Rzeczpospolitej” szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski. – Rocznie na jego obsługę wydajemy prawie 30 mld zł. Myślę, że możliwe byłyby tu spore oszczędności.
Jego zdaniem w takiej agencji mogliby pracować bardziej kompetentni, lepiej przygotowani do tej roli eksperci, których można by ściągnąć z rynku, płacąc im znacznie więcej niż obecnym urzędnikom w ministerstwie.Chlebowski uważa, że na ich wynagrodzenie wcale nie musiałyby pójść większe pieniądze niż obecnie. – W resorcie jest ogromny departament zajmujący się długiem – wyjaśnia szef klubu. – Za te same pieniądze można by utrzymać agencję, w której pracowałoby mniej osób.
Takie rozwiązanie przyniosłoby jeszcze jedną korzyść – uniezależnienie od polityków i zapobieżenie bardzo dużej rotacji personalnej. W ciągu dwóch lat rządów PiS przez stanowisko wiceministra odpowiedzialnego za dług przewinęły się aż cztery osoby: Cezary Mech, Stanisław Kluza, Piotr Soroczyński i Katarzyna Zajdel-Kurowska. – Taka sytuacja powoduje, że zamiast jednego strażnika poziomu zadłużenia kraju mamy zmiany co kilka miesięcy – mówi były minister finansów w rządzie Marka Belki Mirosław Gronicki. – Nie ma kontynuacji, a każda zmiana strategii kosztuje.Jego zdaniem polityka kontynuacji w tym zakresie gwarantuje możliwość wygospodarowania oszczędności. Wprawdzie osobom ściągniętym z rynku trzeba by było więcej zapłacić, ale w dłuższej perspektywie z pewnością to by się opłacało. Dziś pensja ministerialna to około 10 tys. zł brutto, główny ekonomista w komercyjnym banku zarabia kilka razy więcej. – Rząd stać na zatrudnianie pasjonatów, a potrzebni są dobrze wynagradzani fachowcy, którzy po kilku miesiącach nie odejdą do lepiej płatnej pracy – mówi ekonomista. – A będzie coraz gorzej, bo rozpiętość płacowa pomiędzy sektorem prywatnym a państwowym się zwiększa.
Uniezależnienie od polityków i zatrudnienie dobrze wynagradzanych fachowców zapewni także bezpieczeństwo informacji, którymi dysponuje Departament Obsługi Długu. Ważne jest bowiem, aby nie przedostawały się one na rynek.
Jednak zdaniem obecnej wiceminister finansów odpowiedzialnej za zarządzanie zadłużeniem w resorcie finansów Katarzyny Zajdel-Kurowskiej to nie jest najlepsze rozwiązanie. – Powinniśmy ograniczać liczbę instytucji, a nie je mnożyć – uważa wiceminister. – Stworzenie agencji będzie kosztować i to niemało, bo nie wystarczy zatrudnić kilku fachowców, trzeba jeszcze stworzyć całe zaplecze. Zajdel-Kurowska podkreśla, że jeśli nowa instytucja miałaby być w pełni niezależna od ministerstwa, musiałaby posiadać chociażby własny dział analiz. – Trzeba policzyć koszty i zastanowić się nad efektywnością takiego posunięcia – mówi wiceminister. – Moim zdaniem model, który funkcjonuje obecnie, sprawdza się. Roszadom na moim stanowisku mogłoby zaś zapobiec zapewnienie urzędnikowi nietykalności.