– Byliśmy tak blisko osiągnięcia porozumienia – mówiła Susan Schwab, główny negocjator USA, po ogłoszeniu decyzji o przerwaniu rozmów w ramach tzw. rundy z Dauhy. Osiągnięcie porozumienia rozbiło się o zasady ochrony rolnictwa w biednych krajach. Rozbieżności było sporo – Chiny i Indie kłóciły się ze Stanami Zjednoczonymi o poziom otwarcia rynków na import artykułów przemysłowych. Z kolei europejscy producenci samochodów ubolewali nad stratami, jakie przyniesie im umowa i straszą koniecznością przeniesienia miejsc pracy do Indii i Brazylii.

54 proc. - o tyle miały zostać obniżone cła na produkty rolne w krajach rozwiniętych

Negocjatorzy nie rezygnują, w genewskich kuluarach już wczoraj mówiono, że rozmowy będą kontynuowane jesienią. Ich przerwanie nie jest na pewno dobrą wiadomością, choć dziewięć krajów europejskich głośno mówiło o swoim niezadowoleniu z ustępstw unijnego negocjatora W grupie była także Polska, przewodzą jej jednak Włosi. – Europa poszła na zbyt duże ustępstwa, a w zamian za to otrzymała za mało – tłumaczył wczoraj Adolfo Urso, włoski minister handlu, który uważa, że ochrona unikalnych europejskich produktów żywnościowych nie jest wystarczająca. Pozostałe kraje przeciwne proponowanej liberalizacji to Francja, Węgry, Irlandia, Grecja, Portugalia, Litwa oraz Cypr.

W przypadku Unii Europejskiej sprawy dotyczące wymiany handlowej mogą być przegłosowane zwykłą większością głosów. Duże kraje nie mają możliwości weta. Dla Polski i pozostałych nowych krajów członkowskich bardzo bolesne byłoby proponowane 80-proc. cięcie subsydiów rolnych. Otrzymują one i tak o wiele mniej niż kraje starej „15”.

pm, reuters