– Wzrost był o wiele niższy niż np. dwa lata wcześniej, ale na tle innych krajów UE wypadliśmy całkiem nieźle – komentuje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
Główny Urząd Statystyczny podał wczoraj dane o wynagrodzeniach w gospodarce narodowej. W całym 2009 r. zarabialiśmy średnio o 5,4 proc. więcej niż w 2008 r. Nie jest to duży wzrost w porównaniu z prawie 10-procentową dynamiką w samym 2008 r. Co więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę wzrost cen, średnie płace zwiększyły się (w ub.r.) realnie o 2,1 proc.
– Jednak takie dynamiki w okresie światowego kryzysu gospodarczego i tak są stosunkowo duże – podkreśla Bielski.
– U naszych sąsiadów zdarzały się nawet spadki – dodaje. Przykładowo w Niemczech przeciętne zarobki spadały w dwóch pierwszy kwartałach 2009 r. (o 0,4 i o 1,2 proc. rok do roku), dopiero w III kwartale wzrosły o 0,6 proc.
Najszybciej płace w ubiegłym roku (dane po trzech kwartałach) rosły w sektorze: administracja i obrona narodowa oraz w firmach energetycznych. Tu wzrost miał ponad 8-procentową dynamikę. 7-procentowymi zwyżkami mogą się cieszyć się zatrudnieni w edukacji i opiece zdrowotnej. Za to dla pracowników sektora finansowego i ubezpieczeniowego ubiegły rok okazał się zupełnie nieudany. Średnia płaca zwiększyła się tylko o 1,7 proc. Inna sprawa, że i tak jest ona stosunkowo wysoka. Wynosi ok. 5,5 tys. zł.