Przywódcy G20 zapewniają, że wojny walutowej nie będzie. Ale przybywa krajów, które z powodu szybkiego wzrostu kursu swoich walut przestają być konkurencyjne na światowym rynku.
Zdaniem dyrektora generalnego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominique Strauss-Kahna, te trudności są spowodowane m.in. bardzo słabą współpracą pomiędzy krajami od czasu wybuchu kryzysu finansowego w 2008 roku.
– Niestety – uważa Strauss-Kahn – jest kilka krajów, które postanowiły używać swoich walut jako broni przeciwko innym państwom.
Najwięcej mówi się o sztucznym utrzymywaniu niskiego kursu juana, który od czerwca wzmocnił się jedynie o 2,5 proc. Chińczycy obawiają się szybszego wzmocnienia swojej waluty, bo nie wierzą, że ich siła robocza jest zdolna do znaczącego wzrostu wydajności. Amerykanie utrzymują, że taka polityka Pekinu powoduje utratę miejsc pracy w USA. Namawiają Chińczyków, aby pobudzili popyt na swoim rynku aż tak bardzo, by wymagałoby to od konsumentów w tym kraju sięgnięcia po oszczędności.
– Chiny poczynią kolejne kroki, aby przyczynić się do lepszego zbilansowania handlu na świecie, co spowoduje większą stabilizację w skali makro – obiecał wczoraj na konferencji APEC w Jokohamie chiński prezydent Hu Jintao.