Stopa bezrobocia w minionym miesiącu wynosiła w USA 9,1 proc. i była o 0,1 pkt proc. wyższa, niż w kwietniu. Wzrost wskaźnika ubóstwa to więc głównie efekt przyspieszającej inflacji, która w maju sięgnęła 3,6 proc., w porównaniu z 3,2 proc. miesiąc wcześniej.
Wskaźnik ubóstwa, zaproponowany w latach 70. przez Arthura Okuna, przekracza 10 pkt od listopada 2009 r. Wcześniej na dwucyfrowym poziomie był w czerwcu 1993 r., ale naprawdę wysoki poziom notował na przełomie lat 70. i 80. To oznacza, że ostatnia recesja była dla Amerykanów bardziej dotkliwa, niż dwie poprzednie: z lat 1990-91 i z 2001 r.
- Złe wieści są takie, że amerykańskie gospodarstwa domowe nie będą w nastrojach, aby zwiększyć wydatki, jeszcze co najmniej przez kilka lat – zauważył Paul Dales, ekonomista z Capital Economics.
Ale według niego, wskaźnik ubóstwa rysuje obraz amerykańskiej gospodarki w zbyt ciemnych barwach. Alternatywny miernik jakości życia, opracowany w 1999 r. przez Roberta Barro, wskazuje bowiem, że najgorsze Amerykanie mają już za sobą.
Wskaźnik Barro składa się z czterech komponentów: różnicy między aktualną stopą bezrobocia a tzw. stopą naturalną, różnicy między potencjalnym a aktualnym tempem wzrostu gospodarczego, różnicy między obecną inflacją a średnią dynamiką cen w poprzednich 10 latach oraz różnicy między obecną rentownością 10-letnich obligacji a średnią z poprzedniej dekady.