Pierwsze ważne zadanie stojące przed rządem to korekta przyszłorocznego budżetu – uważa Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. - W wyniku znaczącego pogorszenia się oczekiwanej sytuacji ekonomicznej, przyjęte założenia makroekonomiczne oraz dotyczące tempa wzrostu dochodów podatkowych wydają się trudne do osiągnięcie.
Rząd przyjął budżet, w którym dochody i wydatki oparto na założeniu, że gospodarka będzie rosła w tempie 4 proc. Tymczasem wiceminister Dominik Radziwiłł ogłosił wczoraj, że ewentualna korekta prognoz dotyczących przyszłorocznego budżetu i kolejnych lat możliwa będzie po uzyskaniu większej ilości informacji w sprawie prognoz dla gospodarki światowej przygotowanych przez instytucje międzynarodowe.
- W mojej ocenie korekta budżetu jest tylko kwestią czasu – mówi Reluga. Dodaje on, że trudno dziś powiedzieć, czy rząd wybierze ścieżkę mniejszej skali redukcji deficytu w porównaniu z wcześniejszymi planami, czy też zdecyduje się na szybkie i bardziej radykalne zmiany w strukturze wydatków publicznych i zejście z deficytem sektora poniżej 3 proc. PKB.
- Do tego drugiego scenariusza namawiają w komentarzach agencje ratingowe – zaznacza ekonomista. - Zarówno Fitch, jak i S&P stwierdziły, że rząd powinien dokonać głębszych reform w finansach publicznych, sugerując, że bez nich może pojawić być presja na ocenę wiarygodności kredytowej.
W ocenie ekonomistów presja będzie miała również miejsce ze strony rynku, szczególnie inwestorów zagranicznych, od których rząd będzie odkupywał znaczną część obligacji zapadających w przyszłym roku. - Pojawia się więc pytanie, czy te obligacje będą zrolowane i po jakiej cenie – pyta Reluga. - Można jednak powiedzieć, że otoczenie polityczne do przeprowadzenia reform jest wyjątkowo korzystne – sprawdzona koalicja, sprzyjający prezydent, a kolejne wybory (do parlamentu europejskiego) dopiero za trzy lata.