W jego ocenie jednak nawet obecność banku centralnego na rynku nie gwarantuje powszechnego dostępu do kredytów dla wszystkich. – Polska gospodarka nie wygląda na tym tle źle, nie było boomu inwestycyjnego, wzrost był łagodny, złoty słaby, ale inwestorzy mogli szukać zbytu na innych rynkach – wyjaśnił ekonomista. Zaznaczyła jednak, że istnieją negatywne sygnały – wzrost cen, wyższa obsługa kredytów.
Mimo to bank zakłada wzrost na poziomie 3 proc. w przyszłym roku. Ekonomista nie sądzi, że konsumpcja będzie wsparciem dla wzrostu – konsumpcja sięgnie 2 proc. Liczy za to na inwestycje prywatne, ponieważ od paru lat spadają zdolności produkcyjne i firmy będą zmuszone rozpocząć inwestycje. Bank szacuje, że sięgną one 5 proc., zaś inwestycje publiczne będą oscylować pomiędzy 2,5-3 proc.
- Sektor bankowy zapewne niestety zawęzi dostępność kredytów dla gospodarstw indywidualnych – wyjaśnia Pytlarczyk. – Sądzę, że inwestycje prywatne wzrosną o około 1 proc.
Wiesław Thor, wiceprezes BRE banku, dyrektor Banku ds. Zarządzania Ryzykiem uważa, że w przypadku sprawnego działania rynku akcja kredytowa powinna się zwiększyć o 10 proc. – Tymczasem analitycy spodziewają się jednocyfrowego wzrostu – twierdzi Thor.
Wiceprezes spodziewa się, że w przyszłym roku nastąpi spadek aktywności tak banków jak i klientów jeśli chodzi o kredyty, czy inwestycje w walutach obcych – wszyscy boją się ryzyka. Dotyczy to tak franka, jak i euro.