"Stoimy za Grecją dopóty, dopóki respektuje ona swe zobowiązania" - dodał przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Zastrzegł, że nie należy spekulować o możliwych scenariuszach powyborczych w Grecji, ale Grecy muszą też przed wyborami 17 czerwca usłyszeć ten jasny przekaz: "Chcemy, by Grecja została w euro, ale oczekujemy, że będzie respektować zobowiązań".
W uzgodnionym na szczycie stanowisku strefy euro ws. Grecji, jakie na kończącej konferencji prasowej odczytał przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, przywódcy podkreślili, że doceniają wysiłki już dokonane przez greckich obywateli, ale oczekują, że nowy grecki rząd dokona wyboru "kontynuacji kluczowych dla przywrócenia stabilności reform". Zwrócili też uwagę, że euroland "wykazał znaczną solidarność" wobec Grecji, bo kraj otrzymał od 2010 roku wsparcie w wysokości 150 mld euro od partnerów z eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Grecja i możliwe powyborcze scenariusze dla tego kraju, łącznie z groźbą wyjścia ze strefy euro, była jednym z najtrudniejszych tematów nieformalnego szczytu UE. Premier Donald Tusk przyznał, że nad spotkaniem "wisiał ponury znak zapytania" w sprawie przyszłości Grecji.
Ale najbardziej kontrowersyjnym tematem szczytu, który - jak ujawnili dyplomaci - zajął znaczną jego część, były euroobligacje, czyli emisja wspólnych papierów dłużnych przez euroland, na które naciskał nowy prezydent Francji Francois Hollande.
Choć Niemcy wciąż są temu przeciwne, to Van Rompuy przyznał, że pomysł był wskazywany przez członków spotkania w kontekście "długoterminowego projektu, jakim jest pogłębienie fiskalnej i gospodarczej integracji" strefy euro. Dodał, że należy zbadać prawne możliwości wdrożenia projektu euroobligacji; do czerwca przygotuje on raport na temat metod pracy ws. wzmacniania unii gospodarczej.