Klienci, którzy pojawili się wczoraj przed gdańską siedzibą firmy, zobaczyli zamknięte drzwi i informację, że wszystkie oddziały i punkty sprzedaży zostały zamknięte, ponieważ spółka się likwiduje. Na stronie internetowej Amber Gold czytamy, że firma wypowie wszystkim klientom umowy i wypłaci im należne środki.
„W związku z zerwaniem lokat przez Amber Gold wszystkim klientom należy się zwrot pełnej kwoty kapitału wraz z odsetkami naliczonymi do dnia wypowiedzenia umowy" – czytamy. Jak firma Marcina Plichty zamierza wypłacić się z zobowiązań wobec tysięcy klientów? Według informacji na stronie, sprzedając swój majątek, wyceniany na 150 mln zł. Plichta wielokrotnie przedstawiał szacunki, mówiące, że firma jest winna klientom 80 mln zł.
- Amber Gold działał na szeroką skalę. Przy milionowych nakładach na reklamę klientów mogło być więcej niż deklaruje prezes spółki – uważa Jacek Adamski z PKPP Lewiatan. Plichta wspominał, że średnia kwota lokaty wynosiła 12,5 tys. zł. To by oznaczała, że firma jest winna klientom znacznie więcej niż twierdził prezes i być może nawet więcej niż deklarowana wartość majątku spółki. Zwłaszcza, że tę klienci też muszą przyjąć na wiarę, ponieważ Amber Gold nie składa sprawozdań finansowych. Adamski zauważa, że po zapowiedziach Plichty w ubiegłym tygodniu, że ruszyły wypłaty środków z lokat, nie ma żadnego potwierdzenia, żeby klienci swoje pieniądze otrzymali. – To bardzo uprawdopodabnia wersję, że mamy do czynienia z oszustwem – mówi.
W prokuraturze leży już 56 zawiadomień od poszkodowanych klientów Amber Gold. Do tej pory do redakcji „Rz" odezwało się dwóch klientów firmy, informując, że otrzymali środki z lokaty z należnymi odsetkami. Jednak eksperci nie wierzą w to, że wszystkim klientom Amber Gold uda się odzyskać pieniądze.
Likwidację firma ogłasza wtedy, kiedy dysponuje odpowiednim majątkiem, żeby spłacić swoich wierzycieli. Cały proces może trwać nawet 6 miesięcy, a w trakcie jego trwania spółka w każdej chwili może przyznać, że nie jest wypłacalna i złożyć wniosek o upadłość.