Rząd w przyjętym wczoraj projekcie budżetu zakłada, że w przyszłym roku gospodarka będzie się rozwijać w 2,2-procentowym tempie. Zatrudnienie w przedsiębiorstwach wzrośnie o 0,2 proc., a wynagrodzenia w gospodarce – o 4,6 proc. (po uwzględnieniu inflacji o 1,9 proc.). Przy takich założeniach dochody budżetowe mają się zwiększyć o 5,4 proc., a wydatki o 1,9 proc.
Większość ekonomistów już dziś ocenia jednak, że resort finansów może mieć problemy z realizacją swoich budżetowych planów. – Nawet w sytuacji, gdy wzrost PKB wyniesie 2,2 proc., to i tak oczekiwałbym spadku zatrudnienia, a nie jego zwiększenia. A to oznacza większe bezrobocie, mniejszy wzrost funduszu wynagrodzeń i składek na ubezpieczenia społeczne – wyjaśnia Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Konsekwencją tych tendencji będą niższe od założeń wpływy do budżetu z podatku PIT i wyższe dotacje do FUS – dodaje Gomułka.
Problemy mogą wystąpić także z dochodami z podatku VAT i CIT. Na 2013 r. rząd zakłada, że wpływy z VAT wzrosną o 4 proc. – Tu zasadniczym ryzykiem jest wzrost spożycia prywatnego. Realizacja dochodów z VAT może okazać się niższa o 5–7 proc., niż zakłada to projekt budżetu – analizuje Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
16,2 mld zł państwo planuje wydać na inwestycje; zdaniem ekspertów to pozycja najłatwiejsza do ścięcia
Największe ryzyko dla budżetu niesie jednak niepewność dotycząca rozwoju gospodarczego. Choć zdaniem ekonomistów 2,2 proc. wzrostu jest możliwe do osiągnięcia, większość skłania się do prognozy w okolicach 1–1,5 proc. – Recesji w strefie euro i wynikającego z tego niskiego tempa rozwoju u nas ten budżet po prostu nie wytrzyma – uważa Petru.