Chociaż przeciętna płaca w gospodarce w zeszłym roku wzrosła o ponad 122 zł, to jej realna wartość nieznacznie się zmniejszyła w stosunku do 2011 roku. Takie dane podał GUS. Przeciętnie zarabialiśmy w 2012 r.  3,52 tys. zł, o 3,6 proc. więcej niż w 2011 r. Ale ponieważ inflacja wyniosła 3,7 proc., to płace realnie są niższe o 0,1 proc. To pierwszy taki spadek od czasów transformacji. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że chociaż spadek jest minimalny, to wyjaśnia zahamowanie spożycia indywidualnego w drugiej połowie zeszłego roku.

– Mniej kupowaliśmy, bo odczuwamy realne ograniczenia – tłumaczy Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.  Przypomina, że polityka podnoszenia wynagrodzeń jest różna i w rzeczywistości dla wielu osób realny spadek płac był  większy, a dla innych mniejszy. Jego zdaniem w tym roku z powodu obniżającej się inflacji płace powinny niewiele, ale realnie wzrosnąć – ok. 0,4 proc.

Takiej pewności nie ma prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH: – Ta tendencja powolnego spadku realnej wartości płac może się utrzymać jeszcze przez kilka kwartałów. Na razie nie ma widocznych oznak ożywienia, więc firmy będą ograniczały koszty. Płace mogą realnie zacząć rosnąć dopiero pod koniec roku – uważa ekonomistka. Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, zastanawia się, na ile ograniczenia w konsumpcji prywatnej wynikają ze zmniejszenia realnej wartości płac, a na ile z obawy przed utratą pracy. – Jeśli z tego drugiego powodu, to zwiększenie spożycia prywatnego będzie trudne w najbliższych kwartałach – tłumaczy.