W weekend amerykański dług publiczny osiągnął ustawowy limit ustalony przez tamtejszy Kongres latem 2011 r. To oznacza, że kongresmeni muszą ponownie go podwyższyć. Dwa lata temu dyskusja na ten temat tak się przeciągnęła, że zagroziła USA niewypłacalnością. Skutkiem była korekta na światowych giełdach oraz pozbawienie Waszyngtonu najwyższej oceny wiarygodności kredytowej przez agencję Standard & Poor's.
Także tym razem spór amerykańskich polityków o limit długu publicznego może położyć kres sielankowemu nastrojowi, który utrzymuje się na Wall Street od początku roku, popychając główne tamtejsze indeksy do coraz to nowych rekordów.
Deficyt maleje
W sierpniu 2011 r. Kongres podwyższył limit długu publicznego USA z 14,3 bln dol. do 16,4 bln dol. Ten poziom zadłużenia Waszyngton osiągnął już na początku bieżącego roku, ale wówczas Kongres zgodził się na kilka miesięcy zawiesić obowiązywanie limitu. Miało to dać politykom czas na uzgodnienie sposobów uzdrowienia finansów publicznych, ale do żadnego porozumienia nie doszło. Limit ponownie stał się wiążący 19 maja, tyle że na poziomie podwyższonym o sumę, na jaką Waszyngton zdołał się od stycznia zadłużyć (300 mld dol.). To oznacza, że z chwilą, gdy znów zaczął obowiązywać, od razu został osiągnięty. Odtąd amerykański rząd nie może pożyczać więcej pieniędzy.
Waszyngton po raz ostatni miał nadwyżkę budżetową 12 lat temu. W tym roku dziura w jego finansach sięgnie – jak średnio prognozują ekonomiści – 5,3 proc. PKB. Według Kongresowego Biura Budżetowego (CBO) deficyt może być nieco niższy, rzędu 4 proc. PKB. Tak czy inaczej Waszyngton na dłuższą metę nie jest w stanie regulować swoich zobowiązań, nie zwiększając zadłużenia. Jeśli Kongres nie uzgodni kolejnej podwyżki limitu długu, USA grozi więc niewypłacalność.
Zgubny spokój
Amerykański sekretarz skarbu Jack Lew uspokaja, że niewypłacalność zagrozi rządowi dopiero po Święcie Pracy, które w USA jest obchodzone we wrześniu. Według CBO dojdzie do tego nawet później, na przełomie października i listopada. Jak wyjaśnił Lew, do tego czasu Waszyngton może stosować „standardowy zestaw nadzwyczajnych środków" pozwalających czasowo regulować zobowiązania bez zaciągania długu. To paradoksalne sformułowanie już stało się przedmiotem żartów, ale księgowe sztuczki, do jakich odniósł się Lew, faktycznie w ostatnich latach stały się w USA standardem. Chodzi np. o odroczenie przez rząd wpłat do funduszy emerytalnych pracowników sektora publicznego oraz do funduszu, w którym gromadzone są pieniądze na ewentualne stabilizowanie kursu dolara.