Ten najbogatszy kraj świata w ostatnich latach rocznie inwestował ok. 60 miliardów dolarów i posiada akcje m. in. londyńskiego banku Barclays, czy niemieckiego producenta aut Volkswagena.
Wycofywane fundusze będą potrzebne na sfinansowanie ogromnych projektów infrastrukturalnych przed piłkarskimi mistrzostwami świata, które odbędą się w Katarze w 2022 roku. Na budowę dróg, linii metra, czy też klimatyzowanych stadionów władze tego kraju zamierzają wydać 200 miliardów dolarów, a przecież strumień pieniędzy z wydobycia ropy naftowej gazu ziemnego jest coraz mniejszy z powodu spadku cen i stagnacji produkcji.
Ten zwrot może być na czasie. Wprawdzie dzięki olbrzymim funduszom emirat uzyskał pozycję regionalnego lidera, którym przez długi czas były Arabia Saudyjska i Egipt, ale jednocześnie mimo wsparcia udzielonego w różnych krajach jest tam coraz częściej krytykowany. W ostatnim czasie protestujący palili tam flagi Kataru. Plan zainwestowania w niektóre francuskie przedmieścia skłonił parlamentarzystę Lionela Luce do wszczęcia dochodzenia w sprawie motywów jakimi mógł kierować się emirat.
- Dochodzi do gwałtownego zwrotu i dla Kataru jest ważne skoncentrowanie energii na rozwoju kraju, a nie na wspieraniu różnych ugrupowań na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej – wskazuje Theodore Karasik, dyrektor Instytutu Analiz Militarnych Bliskiego Wschodu i Regionu Zatoki w Dubaju. Jego zdaniem na kierownictwo kraju wywierana jest presja, aby zajęło się problemami wewnętrznymi.
Dzięki ogromnym pieniądzom ze sprzedaży ropy naftowej w okresie dekady Katar stał się poważnym graczem w świecie międzynarodowych finansów i w bliskowschodniej polityce. W ubiegłym roku zmusił koncern Glencore International do podniesienia ceny za akcje przejmowanej Xstraty w transakcji wartej 31 miliardów dolarów. Pomagał rebeliantom w różnych krajach i obiecał 8 miliardów dolarów wsparcia dla islamskiego przywództwa Egiptu. Według egipskiego Ministerstwa Finansów pomoc ta może być zwiększona o kolejne 4 mld dolarów. - Głównym narzędziem dyplomacji Kataru są pieniądze – mówi Michael Stephens z Royal United Services Institute w Doha.