– Utrzymamy stopy procentowe na niskim poziomie przez dłuższy czas, a jeśli zajdzie potrzeba, możemy je jeszcze obniżyć gwoli stabilności cenowej – oświadczył w poniedziałek na konferencji w Tokio Christian Noyer, członek Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego.
W tym samym duchu wypowiedział się wczoraj w wywiadzie przedstawiciel Estonii w Radzie Ardo Hansson. – Opcje obniżania stóp procentowych nie zostały w pełni wyczerpane, na stole leży też wiele innych narzędzi – powiedział agencji Bloomberga.
EBC zmaga się ze zbyt niską inflacją w strefie euro. W październiku wyniosła ona 0,7 proc. w ujęciu rocznym, podczas gdy EBC ma za zadanie utrzymywać ją w pobliżu 2 proc. Aby zbliżyć dynamikę cen do tego celu, na początku listopada bank obniżył stopę refinansową (oprocentowanie pożyczek dla banków komercyjnych) do rekordowo niskiego poziomu 0,25 proc. Nie zmienił jednak stopy depozytowej (oprocentowania nadobowiązkowych depozytów banków w EBC), która jest zerowa już od lipca 2012 r.
Gdyby EBC uznał, że konieczna jest obniżka stopy refinansowej do zera, musiałby wprowadzić ujemną stopę depozytową albo zrezygnować z różnicy między tymi stopami, którą zwykle utrzymywał w przedziale 0,5–0,75 pkt proc.
Przedstawiciele EBC deklarują, że technicznie jest ona przygotowana na ujemną stopę depozytową, która miałaby zachęcić banki do zwiększenia akcji kredytowej. Hansson przyznał jednak, że taki ruch mógłby mieć niepożądany skutek uboczny w postaci spadku marży odsetkowej banków (różnicy między oprocentowaniem udzielanych kredytów i przyjmowanych depozytów) w czasie, gdy muszą one uzupełniać kapitały.