Takie konkluzje przynosi najnowsze studium opublikowane przez waszyngtoński liberalny think tank Brookings Institution. W wymienionych miastach rozpiętości majątkowe są dużo wyższe niż na pozostałych obszarach USA.
Według ekspertów Brookings w ciągu 35 lat objętych badaniami czynnikom sprzyjającym rozwojowi ekonomicznemu towarzyszyło rozwarstwienie majątkowe. – Między sukcesem ekonomicznym a rozpiętością dochodów istnieje pewna zależność – twierdzi współautor badań, Alan Berube. – Właśnie w tych miastach znalazły swoje siedziby gałęzie gospodarki, w których wynagrodzenia są najwyższe.
Z drugiej strony wiele z tych aglomeracji skazanych jest na dalszy wzrost rozpiętości dochodów między bogatymi a biednymi, bo oferują one biedniejszym Amerykanom świadczenia społeczne i dostęp do tanich, subsydiowanych mieszkań. To magnes dla osób balansujących na progu ubóstwa. Według autorów badań taka sytuacja jest potencjalnie niebezpieczna. Wielkie metropolie mogą mieć w przyszłości problemy z zapewnieniem odpowiedniego poziomu edukacji publicznej i z finansowaniem podstawowych usług municypalnych z powodu kurczących się wpływów podatkowych.
Z badań wynika, że w skali całych Stanów Zjednoczonych 5 proc. najwyżej zarabiających Amerykanów ma dochody 9,1 razy wyższe niż ostatnie 20 proc. w drabince dochodów. Ale już np. w Atlancie średni roczny dochód 5 proc. najbogatszych wynosi prawie 280 tys. dol. i jest 19 razy wyższy od średniej dochodów dolnej jednej piątej mieszkańców miasta w drabince majątkowej.
Autorzy raportu dodają, że nie we wszystkich wielkich miastach nożyce dochodów rozszerzają się. W Seattle, gdzie siedziby mają Amazon i Microsoft, a Boeing ma kilka zakładów, odnotowano po 2007 r. spadek rozpiętości zarobków. Podobny trend jest w dwóch dynamicznie rozwijających się metropoliach – Denver w Kolorado i Austin w Teksasie.