Wszystko sprowadza się do tak zwanego shadow banking, u nas bardziej znamy to zjawisko jako parabanki. Produkty finansowe są pozbawione nadzoru odpowiednich instytucji regulujących, nie potrzeba normalnych dla banków licencji. Dla konsumenta teoretycznie jest lepiej, bo stopa zwrotu z inwestycji z tego sektora jest potencjalnie wyższa, ale ładnie wygląda to na papierze. Gdy przychodzi pierwsza oznaka kryzysu, układanka szybko traci swoją strukturę.
Kilka składowych
Niedawno pisaliśmy o problemach, które na chińskim rynku mogą wynikać z coraz większej obecności WMP, czyli produktów do zarządzania majątkiem. Piotr Kuczyński z Xeliona mówi o nich wprost – to klasyczny schemat Ponziego, czyli piramida finansowa. Czy to może przewrócić chiński sektor bankowy? Jedna jaskółka nie czyni wiosny, więc jedno bankructwo tego nie musi zapowiadać, ale nie ulega wątpliwości, że nad sektorem finansowym Chin od dłuższego już czasu zbierają się czarne chmury. W Europie oferowanie produktów finansowych jest mocno regulowane.- choćby przez dyrektywę MiFID., co znacznie zwiększa bezpieczeństwo klientów. W Chinach produkty typu WMP są nieregulowane, a często pieniądze przeznaczane są na zakup niezbyt przejrzystych aktywów – wyjaśnia Kuczyński.
Nieokreślone ryzyko
Finansowanie ryzykownych inwestycji, które nie musi dostosowywać się do przepisów obowiązujących tradycyjne banki tworzy pole do nadużyć. Z WMP korzystają w Chinach deweloperzy, zatem problemy z tymi produktami może bardzo odbić się na kondycji gospodarki, ponieważ rynek nieruchomości odpowiada obecnie za 15 proc. chińskiego PKB. Do tej pory chiński bank centralny radził sobie z problemami i pokazywał, że jest w stanie szybko reagować, gdy na horyzoncie pojawia się coś bardzo niekorzystnego, jak wirtualne kredyty od przedsiębiorstw zajmujących się e-handlem. Wprowadzenie kredytów od Tencentu i Alibaby zablokowano, ale w tle rozwija się zagrożenie na bardzo dużą skalę.
Mowa o obligacjach korporacyjnych. Obecnie w Chinach ten segment wart jest 1,5 bln dolarów i stanowi jedną czwartą całego parafinansowego zestawu produktów o łącznej wartości 6 bln dolarów. Eksperci z Bank of America jako największe zagrożenie wskazują fakt, iż rynek tych papierów dłużnych pozostaje narażony na ryzyko, które trudno oszacować.
Obligacje korporacyjne
Obligacje korporacyjne szybko zyskały popularność, w 2007 roku wartość ich sektora szacowano jedynie na ok. 130 mld dolarów. 38 proc. z obecnej wielkości 1,5 bln dolarów należy do banków. Do niedawna ryzyko towarzyszące takim inwestycjom krążyło około zera. Jednak po ostatniej bezprecedensowej decyzji o upadłości firmy Chaori, produkującej kolektory cieplne i słoneczne ogniwa, na inwestorów lokujących kapitał w obligacje korporacyjne padł strach. Do niedawna w Chinach bankructw nie było i inwestowanie w dług przedsiębiorstw można było porównywać do korzystania z bankomatu. Kolejnym problemem, który może przyczynić się do zguby sektora obligacji korporacyjnych jest wspominane WMP, które zwiększa swój udział w tym sektorze. Obecnie odpowiada za 30 proc. segmentu, w 2011 roku dysponowało jedynie 20 proc. Niestety, według analityków kolejne upadłości chińskich przedsiębiorstw i, co za tym idzie, kolejne wahania na rynku korporacyjnych obligacji, są jedynie kwestią czasu i doświadczymy ich jeszcze w tym roku. Będą dotyczyć szczególnie firm, które działają na zbyt nasyconym rynku jak: przemysł wydobywczy, producenci ogniw fotowoltaicznych i przemysł transportowy. Według Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka Xelion, na razie nie musimy się martwić wpływem problemów Chin na polską gospodarkę. Rząd chiński ma do dyspozycji blisko 4.000 mld USD rezerw, których nie zawaha się użyć, gdyby gospodarce groziło istotne spowolnienie.