Europejski Bank Centralny może rozpocząć program skupu aktywów (własną wersję programów QE, czyli ilościowego luzowania polityki pieniężnych, realizowaną przez banki centralne USA, Wielkiej Brytanii czy Japonii), jeśli będą pogarszały się średnioterminowe perspektywy dla inflacji w w strefie euro - zapowiada Mario Draghi, prezes EBC.

Po jego czwartkowym wystąpieniu euro lekko osłabło wobec dolara. Inflacja w strefie euro wyniosła w marcu zaledwie 0,5 proc. i była najniższa od blisko czterech lat. Wielu ekonomistów niepokoi ten trend. Ostrzegają oni, że strefa euro może wpaść w okres długotrwałej deflacji, podobnie jak się to przydarzyło Japonii podczas tzw. "straconej dekady".

Już pięć krajów eurolandu doświadczyło w marcu deflacji. (Były to: Grecja, Cypr, Portugalia, Hiszpania i Słowacja.) Wzrost cen konsumpcyjnych w Holandii, jednej z "typowych" gospodarek z serca strefy euro, wynosił wówczas zaledwie 0,1 proc. W Niemczech, głównym silniku wzrostu eurolandu, sięgał zaledwie 0,9 proc. Inflacja jest od wielu kwartałów o wiele niższa niż cel EBC wynoszący w średnim terminie 2 proc.

Draghi stara się jednak uspokoić sytuację twierdząc, że nie ma w Europie zagrożenia deflacją na szeroką skalę,  inflacja w średnim terminie  przyspieszy a jeśli pojawią się jakieś problemy, EBC jest gotowy do działania. - Choć inflacja pozostanie niska przez dłuższy okres, to spodziewamy się, że stopniowo będzie rosnąć do poziomu 2 proc. - wskazuje Draghi.