Indyjska gospodarka jest gigantyczna. Pod względem wartości produktu krajowego brutto, wypracowanego przez 1,2 miliarda mieszkańców, zajmuje dziesiąte miejsce na świecie. Jeszcze lepiej wypada, jeśli weźmiemy pod uwagę parytet siły nabywczej. W takim ujęciu awansuje na trzecie miejsce – po USA i Chinach, wyprzedzając m.in. Japonię, Niemcy, Francję i Brazylię – wyliczył ostatnio Bank Światowy.
Znacznie gorzej Indie wypadają pod względem zamożności w przeliczeniu na jednego mieszkańca – ok. 35 proc. światowej średniej. Dla porównania – w Polsce mamy 160 proc. średniej.
Ogromne są rozpiętości dochodowe w indyjskim społeczeństwie. Z jednej strony aż 35 proc. mieszkańców utrzymuje się za mniej niż 1,25 dolara dziennie (w Polsce – 0,1 proc.). Z drugiej – majątek mieszkających tam miliarderów szacuje się na ponad ?10 proc. PKB całego kraju.
Pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi rośnie grupa osób średnio zamożnych. To potencjał, który mogą wykorzystać polskie firmy.
– Indie notują wzrost liczebności klasy średniej, która stanowi siłę napędową zapotrzebowania na dobra konsumpcyjne – podkreśla Zbigniew Niziński, prezes firmy Inglot, która przygotowuje się do większych inwestycji w tym kraju.