Polskie finanse publiczne potrzebują planu, który pozwoli zaoszczędzić 50, a nie zaledwie 12 mld zł – mówi doradca prezydenta Ryszard Bugaj, komentując wczorajsze spotkanie ministra finansów z Lechem Kaczyńskim w ramach Narodowej Rady Rozwoju. Radzi pomyśleć o jednoczesnym zwiększeniu wpływów do kasy państwa.
– Minister finansów przedstawił jedną drogę obniżania deficytu, jak sam przyznał – ideologiczną – stwierdził Bugaj. – Jednak, aby uzdrowić finanse publiczne i ustabilizować, a w konsekwencji obniżyć zadłużenie, należy wykorzystać też drugą, konieczną w tej sytuacji, drogę zwiększania dochodów. Doradca prezydenta nie ma zamiaru namawiać do podwyżki podatków. Jego zdaniem istnieje wiele luk w systemie, które należy zlikwidować.
Jako przykład podał wydłużenie okresu wpłaty VAT i wprowadzenia zawiadomień przed przeprowadzeniem kontroli w firmie. To znakomicie pomaga unikać płacenia podatku. Poza tym w Polsce istnieje zbyt szeroki wachlarz odliczeń od przychodów dla osób prowadzących firmy. – Mam tu szczególnie na myśli osoby prowadzące jednoosobowe firmy, dla których powinno się wprowadzić zryczałtowane koszty uzyskania przychodów – wyjaśnił Bugaj. – Ale nie wszystkim fiskus powinien pozwalać na wykonywanie zawodu jako jednoosobowa firma. Znam menedżerów banków, którzy już w lutym nie płacą składek na ZUS, otrzymując w ten sposób kilkutysięczną podwyżkę, i przez cały rok płacą podatek według skali 19 proc.
Także prezydent przyznał, że – jak twierdzą eksperci – skuteczność podatkowa państwa od dwóch lat maleje. – Czy to, że państwo równo traktuje obywateli przy ściąganiu podatków, nie jest warunkiem tego, że państwo jest przyjazne? Państwo powinno równo traktować obywateli. A jeżeli jest nieskuteczne, to znaczy, że ich w istocie traktuje nierówno – ocenił Lech Kaczyński.
Sam minister finansów przyznał na spotkaniu z prezydentem, że to, co przygotował, jest niewystarczające, ale to dopiero pierwszy z kilku pakietów, nad którymi pracuje jego resort. Szczegółów kolejnych kroków jednak nie zdradził. – Rostowski chce pokazać, że coś robi, i jeśli prezydent zawetuje zmiany, to on nie będzie za to ponosił odpowiedzialności – wyjaśnił prof. Stanisław Gomułka, ekonomista BCC. – Jednak trudno oczekiwać, że na tym etapie Lech Kaczyński poprze działania rządu bądź je skrytykuje, jeśli nie zna konkretów.