KE próbuje namówić państwa członkowskie do poparcia jej propozycji utrzymania ulgowego systemu w pięciu krajach do 2010 r. Idzie opornie. Odchodzący rząd miał nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. – Założyliśmy w uzasadnieniu do ustawy budżetowej, że Bruksela przychyli się do naszej prośby i będziemy mogli stosować niższy VAT na niektóre usługi i wyroby do końca 2010 r. – wyjaśnił „Rz” Jacek Krzyślak, dyrektor Departamentu Polityki Finansowej.
Chodzi o stawki podatku na usługi gastronomiczne – np. katering, na które do końca 2007 roku obowiązuje VAT 7-proc. A także opodatkowanie nieprzetworzonej żywności, czyli np. surowego mięsa, i środków do produkcji rolnej – np. nawozów i pasz na poziomie 3 proc. Gdyby negocjacje z UE się nie powiodły, stawki te wzrosłyby odpowiednio do 22 i 7 proc. Więcej trzeba byłoby płacić także za książki i czasopisma specjalistyczne. Stawka wzrosłaby bowiem do 7 proc. (dziś obowiązuje zerowa).
Co ciekawe, mimo że rząd liczył na pomyślne wieści z Brukseli, parlamentarzyści zapomnieli zmienić ustawę o VAT. Nadal znajdują się w niej przepisy, zgodnie z którymi ulgowe stawki przestaną obowiązywać z końcem roku. To jednak da się zmienić. Kluczowa jest decyzja Komisji.
Jeśli nie będzie zgody na wydłużenie okresów przejściowych, dochody państwa wzrosną. – Trudno dziś oszacować, o ile wyższe byłyby to wpływy. Prognozy mówią o kilkuset milionach złotych – wyjaśnia dyrektor Krzyślak.
Całoroczne dochody państwa z tytułu VAT wynieść mają w 2008 roku 111,7 mld zł, kilkaset dodatkowych milionów stanowi więc zaledwie ułamek procenta tej kwoty. – Utrzymanie systemu ulg nie zachwieje wpływami budżetowymi, a z naszego punktu widzenia korzystniejsze dla Polaków będzie zachowanie niższych stawek VAT – uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.