Ponad 1 milion 100 tysięcy emerytów nie ma skończonych 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni). Dostają oni wcześniejsze emerytury. Kosztują one rocznie około 20 mld zł. Oznacza to, że każda osoba ubezpieczona (a jest to około 15 milionów osób) płaci miesięcznie prawie 111 zł składki, aby finansować wydatki na te świadczenia.
– Każdy rok przedłużenia prawa do wcześniejszych emerytur kosztuje około 2 – 2,5 miliarda złotych – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy odpowiedzialna za ubezpieczenia społeczne.
– Zależy nam na jak najszybszym rozstrzygnięciu o zakończeniu przyznawania wcześniejszych emerytur i opracowaniu zasad dotyczących emerytur pomostowych – mówi Małgorzata Rusewicz, ekspert PKPP Lewiatan. – Mam nadzieję, że uda się w sposób efektywny pracować nad ustawą o emeryturach pomostowych – dodaje Agnieszka Chłoń-Domińczak. Jest optymistką, chociaż w czwartek przedstawiciele związków zawodowych pracujący w jednym z zespołów Komisji Trójstronnej przerwali negocjacje na temat programu 50+ (aktywizacji zawodowej osób po 50. roku życia) i zarzucili rządowi, iż nie dotrzymuje danego słowa.
Ich zdaniem rząd zobowiązał się na początku kwietnia, że najpierw uzgodni ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców założenia ustawy oraz listę profesji, które mają mieć przywileje branżowe, a dopiero potem stworzy projekt ustawy.
– Tymczasem otrzymaliśmy we wtorek gotowy projekt i 30 dni na jego zaopiniowanie – tłumaczy Wiesława Taranowska, wiceszefowa OPZZ. Jej organizacja, „Solidarność” i FZZ chce jak najszybszego spotkania prezydium KT. – PO zachowuje się jak PiS, wszystko wie najlepiej – dodaje Taranowska. – A my chcemy popatrzeć w oczy ekspertom medycyny pracy i się dowiedzieć, dlaczego jedni ludzie, ich zdaniem, mają mieć prawo do emerytur pomostowych, a inni nie. Jakie przyjęli kryteria przy definiowaniu, kto ma do nich prawo.