Ekonomiści ostrzegają jednak producentów, że w strefie euro w przyszłym roku wzrost gospodarczy będzie minimalny. Według październikowych prognoz wyniesie 0,2 proc., a w niektórych krajach spodziewana jest recesja. – Jeżeli niemiecka gospodarka zwalnia o 1 pkt proc., to wartość naszego eksportu zmniejsza się o 4 pkt proc. – szacuje dr Jan Przystupa z Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur. Według badań Jakuba Borowskiego z Invest Banku najmocniej spowolnienie odczują producenci samochodów i podzespołów samochodowych, którzy odpowiadają za ponad 16 proc. polskiego eksportu.
Ucierpieć może również sektor chemiczny, głównie z powodu dużej zmienności kursu walutowego, wzrostu cen gazu i spowolnienia w produkcji rolnej. – Najbardziej odpornymi branżami polskiego eksportu będzie m.in. produkcja sprzętu RTV i AGD – mówi ekonomista Invest Banku.
Obecnie do krajów Unii trafia 75 procent polskiego eksportu (50 procent do strefy euro). Słaby złoty ma największe znaczenie dla tych firm, które nie używają do produkcji importowanych surowców.
Jeszcze miesiąc temu Stowarzyszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych domagało się od rządu m.in. kursu euro na poziomie 4,2 zł. Ich życzenie prawie się spełniło i wczoraj około południa euro kosztowało 3,98 zł (choć to rynek decyduje o kursie). – Słaby złoty to dla nas dobra wiadomość – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Ta branża zarabia głównie w euro.
– Wahania kursowe są jednak wciąż zbyt duże. Chwilowo wysoki kurs euro nie zrekompensuje nam spadku liczby zamówień, a te w porównaniu do analogicznego okresu 2007 roku spadły o blisko połowę – podsumowuje Buczek.