– Zachowajcie spokój! Zróbcie wcześniej zakupy, bo zamkną sklepy osiedlowe. Zatankujcie baki do pełna, bo stacje będą nieczynne, podobnie jak poczty. Włóżcie resztę koron, które wam zostały, na konta bankowe, a do portmonetek wsypcie trochę monet euro. Wstrzymajcie się z wypłatami w bankomatach. Nie liczcie na działające budki telefoniczne, parkomaty i automaty komunikacji miejskiej – straszyły przed 1 stycznia słowackie media.
[wyimek]– Mój sklep to nie kantor. Dlaczego miałbym wymieniać klientom pieniądze? Wolę zamknąć interes. Otworzę 17 stycznia. Nie zbankrutuję – oburza się właściciel małej piekarni z Modrej koło Bratysławy [/wyimek]
Starszym Słowakom przestrogi nie były potrzebne. I tak wiedzieli swoje. – Po co nam euro? Ponad 100 lat płaciliśmy koroną – narzekali.
Optymizmem nie napawały także sondaże. W ankietach z grudnia 2008 roku 80 procent Słowaków twierdziło, że „widziało banknoty euro”, ale tylko 50 procent nimi płaciło. Trzy czwarte ankietowanych obawiało się nieuzasadnionego skoku cen.
Ankiety i społeczna niechęć nie powstrzymały nieuchronnego. [link=http://www.rp.pl/artykul/242122_Nad_Tatrami_euro_sie_blyska.html] O północy 1 stycznia Słowacja zgodnie z planem weszła do strefy euro[/link]. Stała się pierwszym państwem dawnego bloku wschodniego i 16. krajem na świecie, w którym zaczęła obowiązywać wspólna europejska waluta. W sylwestrową noc w centrum Bratysławy wypuszczono setki kolorowych baloników z napisem „Korona”. Te w barwach Unii z napisami „Euro” pozostały przypięte do słupów i budynków.