Największym problemem społecznym Rosji jest dzisiaj pogłębiająca się coraz szybciej przepaść pomiędzy bardzo bogatymi, a bardzo biednymi. Choć w ostatnim kryzysowym roku rosyjscy miliarderzy wyraźnie zbiednieli, to prawdziwych biedaków przybywa jeszcze szybciej i co najgorsze rosyjska bieda nie jest związana z bezrobociem. W 2007 r. poniżej minimum egzystencji (stanowi granicę skrajnego ubóstwa, w skład koszyka tego minimum wchodzą tylko potrzeby mieszkaniowe i żywność), żyło prawie 16 proc. Rosjan.
W tym roku, jak szacuje Aleksiej Szewiakow dyrektor Instytutu Problemów Socjalno-Ekonomicznych Ludności Rosyjskiej Akademii Nauk, 50-60 proc. Rosjan egzystuje na lub poniżej granicy biedy. Rosyjską specyfiką jest to, że przed biedą nie chroni nawet zatrudnienie. Według Szewiakowa 30 proc. pracujących Rosjan to ludzie biedni. - W Rosji bieda nie jest związana ze słabością gospodarki czy brakiem surowców tak jak to jest np. w RPA. U nas źródłem biedy jest niewłaściwa dystrybucja środków.
W Rosji minimalne wynagrodzenie wynosi ok. 100 euro miesięcznie, podczas gdy w krajach Unii waha się od około 250 euro do 1200 euro. Dlatego dziś 30 proc. pracujących Rosjan to ludzie biedni - zwracał uwagę Aleksiej Szewiakow na konferencji w redakcji gazety „Wiedomosti”.Dziś minimum egzystencji, według którego w Rosji klasyfikuje się biedę, to średnio miesięcznie 4630 rubli (132 dol.).
Jest też kategoria minimum egzystencji pracujących - 5017 rubli na osobę. - Nasze minimum egzystencji nazywam minimum bomża (bezdomny włóczęga - ros.). Według tego minimum norma ubrania dla dziewczynki 13-letniej to jedna sukienka na trzy lata. Norma chleba na miesiąc to 11 kg, mięsa i ryby - 120 gr/dzień. Dla porównania niemieccy jeńcy pod Stalingradem dostawali 26 kg w miesiąc i 160 gr mięsa czy ryby dziennie - wyliczał dyrektor instytutu.
Jego zdaniem takie minimum z roku na rok malało, bo włączano do wskaźnika coraz mniej niezbędnych do przeżycia rzeczy. W rzeczywistości realny poziom ubóstwa rósł i rośnie dalej. - Powinniśmy liczyć naszą biedę tak jak to robi Europa, przyjmując za granicę 60 proc. minimalnego dochodu na głowę obywatela. Jeżeli tak będziemy liczyć, to okaże się, że 50-60 proc. rosyjskiego społeczeństwa żyje dziś na granicy lub poniżej poziomu ubóstwa - mówi Szewiakow.