Łącznie w latach 2007 – 2015 musimy do dotowanych przez Unię przedsięwzięć dołożyć około 91,6 mld zł. Jak wynika z analizy Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przeprowadzonej na zlecenie MRR, rocznie to ponad 10 mld zł.
Zdaniem autorów raportu Polska jest w stanie udźwignąć taki ciężar współfinansowania nawet w sytuacji kryzysu gospodarczego.
Marcin Tomalak, ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i współautor analizy, wyjaśnia, że do prognozy przyjęto lepsze niż obecne wskaźniki makroekonomiczne (m.in. w latach 2009 – 2015 wzrost PKB na poziomie 3 proc., deficyt sektora finansów publicznych na poziomie 1,5 proc. PKB w latach 2010 – 2012 i 1 proc. PKB w roku 2013). – Wzięliśmy pod uwagę spowolnienie gospodarcze, choć nie tak silne, jak to ma miejsce obecnie – mówi Tomalak. Mimo to jego zdaniem obecny kryzys nie zagraża, choć utrudnia wykorzystanie pomocy unijnej.
[wyimek]68 mld euro ma do wykorzystania Polska w ramach obecnego budżetu UE. Trzeba je wydać do 2015 r.[/wyimek]– Negatywnie na absorpcji może odbić się presja na wzrost wydatków na cele społeczne, konsumpcyjne, co ograniczy wielkość środków na cele inwestycyjne. Jednak ograniczenie to może dotyczyć przede wszystkim przedsięwzięć realizowanych wyłącznie ze środków krajowych. Racjonalne jest bowiem przesuwanie funduszy prorozwojowych na te projekty, których koszty przynajmniej częściowo finansowane są ze źródeł unijnych – tłumaczy.
Jednak w opinii Artura Bartoszewicza, eksperta ds. funduszy unijnych w Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych Lewiatan, takie zabiegi przeczą idei polityki spójności. – Pieniądze unijne mają być dodatkowym źródłem finansowania, a nie zastępować środki krajowe – tłumaczy.