[b]Rz: Czy strefa euro poradzi sobie z kryzysem greckim?[/b]
Mirosław Gronicki: Musi, nie może zresztą zrobić inaczej, boby nie przeżyła. Gospodarki: niemiecka, holenderska, a spoza strefy krajów skandynawskich, także brytyjska, mają solidne podstawy. Ale problem unii walutowej, jak pokazuje obecny kryzys grecki, czy zagrożenie wynikające z finansów Portugalii i Hiszpanii, polega na tym, że nie ma rzeczywistej i efektywnej kontroli nad tym, w jakim tempie kraje członkowskie się zadłużają ani czy wiarygodnie o tym mówią. Euroland musi wzmocnić kontrolę i nie dopuszczać do takiej sytuacji. Przecież do tej pory zadłużanie się na rynku międzybankowym było łatwe. To była zresztą jedna z przyczyn, dla których kraje słabsze: Grecja, Portugalia czy Hiszpania, dążyły do przyjęcia wspólnej waluty.
[b]Sądzi pan, że z tej sytuacji unia walutowa może naprawdę wyjść wzmocniona?[/b]
Tak. Tylko wprowadzenie mechanizmów kontrolnych to dopiero początek wychodzenia z kryzysu. Potem kraje czeka zastanowienie się nad sposobem odzyskiwania równowagi finansowej i gospodarczej. Niemcy nie będę chcieli zgodzić się na wyższą inflację. Inne kraje mogą mieć opory przed czasowym podnoszeniem podatków. Poza tym koncepcja polegająca na powolnym odzyskiwaniu stabilizacji finansowej w ciągu dekady oznacza, że euroland i Europa stają się jeszcze mniej konkurencyjne niż do tej pory. Najprawdopodobniej więc kraje zdecydują się na zróżnicowanie stóp procentowych, choć nadal zachowają wspólną walutę.
[b]Ale przyjęcie takich rozwiązań wymaga czasu, a w tej chwili euro coraz bardziej się osłabia.[/b]