Szwajcarski International Institute for Management Development zakłada, że najwięksi dłużnicy zostaną wcześniej czy później zmuszeni do ograniczania swoich długów. Eksperci uznali, że w pierwszej kolejności to kraje z zadłużeniem przekraczającym 60 proc. PKB zlikwidują deficyty i uzyskają nadwyżkę w swoich budżetach. Dzięki temu łatwiej będzie im ograniczać długi.
Oczywiście nie uda się to bez reform. Kraje europejskie już w tej chwili zapowiadają zamrożenie wydatków, nie wykluczają też podniesienia podatków – szczególnie VAT, aby zwiększyć swoje dochody. W piątek spotkali się ministrowie finansów UE, którzy – w ramach specjalnie powołanej grupy – mają do października zaproponować ramy prawne dotyczące wzmocnienia dyscypliny budżetowej w UE. Kierujący jej pracami przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy stwierdził po spotkaniu, że osiągnięto porozumienie co do czterech celów: zwiększenia dyscypliny budżetowej, wyrównywania nierównowagi konkurencyjnej, skutecznego finansowego mechanizmu antykryzysowego oraz wzmocnienia zarządzania gospodarczego w UE.
Przy założeniu, że wszystko się powiedzie, i tak np. Niemcy i Wielka Brytania ograniczą dług publiczny do 60 proc. PKB najwcześniej w 2028 r., a Portugalia – w 2037 r. Problem redukcji długu sięgającego blisko 100 proc. PKB stanie też przed USA. Amerykański prezydent Barack Obama zapowiedział, że podniesie podatki dla najbogatszych Amerykanów i usprawni administrację. W wyniku tych posunięć deficyt budżetu w wysokości 1,3 bln dol. zostanie obniżony w 2013 r. do 533 mld dol., a w 2015 r. zredukowany do zera. Jeśli to się powiedzie, w 2033 r. zadłużenie USA spadnie poniżej 60 proc. PKB.
Najdłużej borykać się będzie z tym problemem Japonia – do 2084 r. Jednak w przypadku tego kraju obecny poziom zadłużenia szacowany na ponad 227 proc. PKB nie jest tak niebezpieczny, ponieważ podobnie jak we Włoszech i Belgii kredytodawcami są głównie krajowe instytucje. Gorzej wygląda to w Grecji i Portugalii, które są zapożyczone u zagranicznych inwestorów.
[ramka]