Bardziej zbilansowane kontrakty handlowe i możliwie jak najściślejsza współpraca gospodarcza Chin z Francją – to dwa przyrzeczenia, jakie złożył prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu jego chiński odpowiednik. Na razie (do października) Francuzi mają w wymianie handlowej z Chinami 22 mld euro deficytu.

O tym, że mówią serio, Chińczycy starali się przekonać gospodarzy deszczem kontraktów podpisanych z francuskimi firmami. Ostatecznie więc trzydniowa wizyta prezydenta Hu Jintao zakończyła się podpisaniem 15 umów na łączną sumę ponad 20 mld euro. Największy był zakup przez Chiny 102 samolotów Airbusa o wartości 14 mld euro. Francuski gigant energetyczny Areva pomoże zbudować zakład uzdatniania paliwa jądrowego i dostarczy przez dziesięć lat chińskiej CNPC 20 tys. ton uranu o wartości 3,5 mld euro. Alcatel-Lucent podpisał zaś kontrakt na dostawę sprzętu za 1,1 mld euro. Total zbuduje rafinerię. Hu Jintao obiecał podwoić obroty z Francją w ciągu pięciu lat, do 80 mld dolarów rocznie.

Wszystkie media podkreślały, że kwestie praw człowieka, Tybetu, spotkania Nicolasa Sarkozy'ego z Dalajlamą w Warszawie czy więzionego noblisty Liu Xiaobo zeszły na dalszy plan, bo górę wzięły – jak stwierdził DTV France 2 – realia ekonomiczne.

Minister finansów Francji Christine Lagarde nie mogła się nachwalić chińskich partnerów. – Siła naszej wymiany handlowej jest dzisiaj najlepszą obroną przeciwko wszystkim realnym zagrożeniom ze strony trwającego nadal kryzysu finansowego, który dotknął wszystkie kraje, w tym i Chiny, i Francję, gdzie najpaskudniejszym zagrożeniem jest protekcjonizm – mówiła pani Lagarde. Z kolei Nicolas Sarkozy nie ukrywał, że potrzebuje Chin jako przeciwwagi wpływów USA, kiedy za tydzień Francja przejmie przewodnictwo w G20.