W chwili zamykania tego wydania gazety nie były jeszcze znane rezultaty spotkania. W razie niepowodzenia może ono zostać przełożone jeszcze na wtorek. Ale kolejnych terminów nie dopuszczają już unijne traktaty, które mówią, że koncyliacja budżetowa między dwiema instytucjami może trwać maksimum 21 dni.
W przypadku braku zgody Komisja Europejska będzie musiała przygotować nowy projekt, a w tym czasie w Unii będzie obowiązywał tzw. budżet dwunastkowy. Czyli wydatki w kolejnych miesiącach nie będę mogły przekroczyć 1/12 budżetu na 2010 rok. – Każdy powinien mieć świadomość ryzyka. Brak budżetu będzie bardzo złą informacją dla obywateli – apelował w ostatni piątek Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu, działający jako pośrednik między PE a Radą UE.
Spór między obiema instytucjami na początku dotyczył wielkości budżetu. Parlament Europejski chciał 6,2 proc. wzrostu, rada zgadzała się na 2,9 proc. Teraz jednak euro, deputowani ustąpili i przyjęli niższy wskaźnik. Apelują natomiast o polityczne ustępstwa, takie jak wciągnięcie PE w przyszłości w negocjacje nad nową wieloletnią perspektywą finansową. Temu zdecydowanie sprzeciwia się Wielka Brytania, która boi się zwiększenia roli tradycyjnie bardziej proeuropejskiego PE w negocjacjach o finansach.
[wyimek]126 mld euro ma wynieść budżet Unii w 2011 roku [/wyimek]
W tym toku Parlament Europejski po raz pierwszy decyduje o całości rocznego budżetu na równych prawach z Radą Unii Europejskiej. To efekt wejścia w życie traktatu lizbońskiego.