Bernanke: luźna polityka pieniężna w USA korzystna

Rezerwa Federalna nie jest winna deprecjacji dolara – twierdzi Ben Bernanke. Jego zdaniem program ilościowego luzowania polityki pieniężnej był dotąd skuteczny. Nawet bank centralny USA sam nie jest w stanie pobudzić ekonomii. Za nierównowagę w światowej gospodarce odpowiadają Chiny – uważa Bernanke

Aktualizacja: 21.11.2010 00:04 Publikacja: 20.11.2010 00:44

Ben Bernanke (z lewej), szef Rezerwy Federalnej USA, i Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Ban

Ben Bernanke (z lewej), szef Rezerwy Federalnej USA, i Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, podczas piątkowej konferencji prasowej we Frankfurcie. fot. Boris Roessler

Foto: PAP/EPA

Polityka skupowania przez Rezerwę Federalną aktywów za dodrukowane pieniądze prowadzona w USA od grudnia 2008 r. do marca br. okazała się skuteczną metodą stabilizowania gospodarki. Bazując na tym sukcesie, Fed na początku listopada postanowił wznowić ten program – przekonywał na konferencji we Frankfurcie prezes amerykańskiego banku centralnego Ben Bernanke. Swoje pierwsze publiczne wystąpienie od 3 listopada, gdy Fed ogłosił plan zakupu obligacji skarbowych za 600 mld dol., Bernanke niemal w całości przeznaczył na odparcie nasilającej się krytyki pod swoim adresem.

[srodtytul]Polityka taniego dolara [/srodtytul]

– Fed jest zdania, że najlepszą metodą (…) wsparcia ożywienia w światowej gospodarce jest prowadzenie takiej polityki, która przywróci solidny wzrost gospodarczy i stabilność cenową w USA – tłumaczył Bernanke. Jak zauważył, obecnie tempo rozwoju poszczególnych państw jest nierówne: zaawansowane gospodarki są bliskie stagnacji, a gospodarki wschodzące kwitną w tempie sprzed kryzysu. Na dłuższą metę jednak wzrost gospodarczy tych drugich zależy od koniunktury w państwach Zachodu, w tym USA – tłumaczył prezes Fed.

[wyimek]700 tys. miejsc pracy ma powstać w USA dzięki działaniom Fed.[/wyimek]

Skupowanie obligacji za dodrukowane pieniądze, określane jako ilościowe luzowanie polityki pieniężnej (QE), ma stymulować gospodarkę kilkoma kanałami. Przede wszystkim powinno obniżyć rentowność papierów skarbowych i powiązanego z nimi oprocentowania kredytów. Jednocześnie powinno to zwiększyć w oczach inwestorów atrakcyjność innych niż obligacje aktywów, co z kolei podbije ich ceny. Jeśli to przełoży się na poczucie zamożności Amerykanów, wzrosnąć powinny ich wydatki konsumpcyjne.

Polityka ta budzi jednak na całym świecie zaniepokojenie. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zarzucił Fedowi, że zwiększając podaż dolara, próbuje go osłabić, aby zwiększyć atrakcyjność amerykańskiego eksportu. W ten sposób prowadzi jednak do zaburzeń na rynkach finansowych, zmuszając inne kraje do obrony przed aprecjacją ich walut. Tego samego zdania są liderzy państw rozwijających się, zwłaszcza Chin i Brazylii, którzy wskazują, że napływ taniego pieniądza z zagranicy nasila w ich gospodarkach presję inflacyjną. Część ekonomistów, m.in. Albert Edwards z Societe Generale, uważa, że jest to zasadniczy cel polityki Fedu. Jak tłumaczy, waluty państw o wysokiej inflacji w ujęciu realnym będą się umacniały wobec dolara jeszcze szybciej niż w ujęciu nominalnym.

[srodtytul]Kolejny pakiet stymulacyjny?[/srodtytul]

Bernanke oponował, że łagodna polityka pieniężna Fedu pobudzi amerykańską gospodarkę, a to w dłuższej perspektywie wzmocni dolara. Według niego, deprecjacja tej waluty jest wynikiem poprawy nastrojów na światowych rynkach finansowych. Dolar postrzegany jest bowiem jako tzw. bezpieczna przystań, co oznacza, że jego kurs porusza się w kierunku przeciwnym, niż skłonność inwestorów do podejmowania ryzyka.

– Ważnym motorem napływu kapitału na niektóre rynki wschodzące jest to, że dostowywanie kursów ich walut nie zostało jeszcze zakończone, więc inwestorzy spodziewają się ich dalszego umacniania się – tłumaczył prezes Fed, wskazując na interwencję władz niektórych państw na rynkach walutowych. Szczególnie ostro wypowiedział się o proeksportowej polityce Chin, które dzięki zaniżonemu kursowi juana zakumulowały rezerwy walutowe sięgające 2,6 bln dol.

Prezes Fed zmaga się z krytyką także w USA. Przed kilkoma dniami 23 ekonomistów i byłych urzędników państwowych wystosowało do niego list otwarty, w którym wyrazili obawy, że polityka banku nie obniży wysokiej stopy bezrobocia, może natomiast poskutkować wybuchem inflacji i powstaniem baniek spekulacyjnych. Larum podnosi też część republikańskich polityków. W środę Bernanke przekonywał członków Senackiej Komisji Bankowej, że druga runda QE stworzy w ciągu dwóch lat od 700 tys. do 1 mln miejsc pracy. W piątek zapewniał, że Fed dysponuje narzędziami, aby zaostrzyć politykę pieniężną, gdy zajdzie taka potrzeba. Obecnie jednak niski poziom wykorzystania mocy produkcyjnych w USA sprawia, że większym zagrożeniem jest deflacja niż inflacja. W październiku inflacja bazowa, czyli nieuwzględniająca cen energii i żywności, wyniosła w USA zaledwie 0,6 proc., najmniej w historii.

Wielu ekonomistów, m.in. David Rosenberg z kanadyjskiej firmy Gluskin Sheff, argumentuje, że program QE nie jest w stanie pobudzić koniunktury w USA, dopóki trwa tam proces redukcji zadłużenia. Najniższy nawet poziom stóp procentowych nie zachęci konsumentów i firm do zaciągania kredytów. – Polityka pieniężna działa na rzecz ożywienia i stabilności cenowej, ale są granice tego, co może osiągnąć – powiedział Bernanke. Jak zasugerował, Waszyngton powinien rozważyć kolejny fiskalny pakiet stymulacyjny.

[ramka][srodtytul]Rząd w Seulu walczy z kapitałem spekulacyjnym[/srodtytul]

Władze Korei Południowej ogłosiły, że przywrócą 14-proc. podatek od zysków z obligacji skarbowych kupowanych przez obcokrajowców. Zapowiedziały też, że przed końcem roku mogą podjąć dodatkowe działania mające na celu ograniczenie napływu zagranicznego kapitału spekulacyjnego i zahamowanie aprecjacji wona.

Od marca 2009 r., gdy na światowych rynkach finansowych rozpoczęło się ożywienie, waluta ta umocniła się wobec dolara o niemal 39 proc. Rząd w Seulu obawia się, że uderzy to w tempo wzrostu koreańskiej gospodarki, której motorem jest eksport. Tym bardziej że aprecjacja wona może przyspieszyć po tym, jak we wtorek Bank Korei po raz drugi w tym roku podniósł główną stopę procentową (do 2,5 proc.), podczas gdy Rezerwa Federalna na początku listopada ponownie poluzowała politykę pieniężną w USA. Zielone światło do tego typu inicjatyw dał krajom wschodzącym szczyt G20, który odbył się przed tygodniem w Seulu. W kończącym go komunikacje napisano, że kursy walut powinny być ustalane przez rynek, lecz w niektórych przypadkach próby jego ustabilizowania mogą być uzasadnione. [/ramka]

Polityka skupowania przez Rezerwę Federalną aktywów za dodrukowane pieniądze prowadzona w USA od grudnia 2008 r. do marca br. okazała się skuteczną metodą stabilizowania gospodarki. Bazując na tym sukcesie, Fed na początku listopada postanowił wznowić ten program – przekonywał na konferencji we Frankfurcie prezes amerykańskiego banku centralnego Ben Bernanke. Swoje pierwsze publiczne wystąpienie od 3 listopada, gdy Fed ogłosił plan zakupu obligacji skarbowych za 600 mld dol., Bernanke niemal w całości przeznaczył na odparcie nasilającej się krytyki pod swoim adresem.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje