Polscy przedsiębiorcy z optymizmem oceniają koniunkturę w tym roku, choć ich nastroje są nieco bardziej zachowawcze niż na początku 2010. Tak wynika z badań biznesu, jakie na Kongresie Finansowym Rzeczpospolitej przypomniał Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
– Przedsiębiorcy czują niepewność. Jesteśmy straszeni kryzysem finansów publicznych – wyjaśniał pogorszenie nastrojów przedsiębiorców Tomasz Wróblewski, partner w Grant Thornton Frąckowiak.
Podczas debaty zatytułowanej „Nowa fala kryzysu? Jak się do niej przygotować?” ekonomiści i przedsiębiorcy zastanawiali się, co czeka polskie firmy w 2011 r.
Michał Dybuła, ekonomista w banku BNP Paribas, uznał, że prognozy, według których polski produkt krajowy brutto może wzrosnąć o 4 proc., mogą się okazać zbyt optymistyczne. Jego zdaniem realny wzrost wynagrodzeń pozostanie niemrawy, co będzie negatywnie oddziaływało na popyt konsumpcyjny. Paneliści zwracali też uwagę, że zagrożenia dla stabilnego rozwoju firm mogą stanowić: rosnąca inflacja, związana z podwyżką VAT i skokiem cen surowców, wahania kursu waluty oraz problemy finansów publicznych, które mogą skutkować gorszym dostępem do kredytów.
– Dla firm w tym roku ważniejsza jest stabilizacja zatrudnienia niż jego zwiększanie. Szefowie dużych firm uważają, że rośnie presja płacowa. Zdaniem większości z nich obniżenie kosztów jest ważniejsze niż podnoszenie jakości produktów. Bardziej ich interesuje udział w rynku niż podnoszenie cen – relacjonował Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan. – Część firm będzie podnosiła lub utrzymywała marże, a inne zdecydują się na ich obniżenie. To zależy od tego, czy firmy są nastawione na rozwój czy nie – przypomniał Michał Dybuła.