Kolejne linie lotnicze, w tym polski LOT, odwołują rejsy do Kairu i nie podają daty ich wznowienia.
Regularne rejsy na jeden charter wymieniły linie British Airways. Niemiecka Lufthansa odwołała wieczorne loty, bo pasażerowie z powodu godziny policyjnej obowiązującej od 16 do 8 rano nie są w stanie dotrzeć na lotnisko. Koczują tam ponad dwa tysiące osób, które za wszelką cenę chcą się wydostać z Egiptu. Brytyjski British Midland zawrócił znad Kairu do Londynu. Amerykańska Delta zabrała z Kairu pasażerów, ale zastrzegła, że o kolejnych lotach będzie informowała na swojej stronie internetowej. KLM i Air France tak zmieniły swoje rozkłady, by pasażerowie mieli szansę dotrzeć na odprawę przed odlotem.
[srodtytul]Inwestycje wyhamują[/srodtytul]
Jest oczywiste, że ucierpi turystyka, która przynosi Egiptowi 11 proc. produktu krajowego brutto. W ubiegłym roku było to 13 mld dolarów, które zostawiło 14 mln turystów. Ta dziedzina gospodarki rozwijała się w dodatku bardzo szybko. W ciągu najbliższych trzech lat planowano zwiększenie dostępnych miejsc hotelowych ze 175 tys. do 240 tys., co miało stworzyć kolejne 1,2 mln miejsc pracy. Te inwestycje z pewnością wyhamują, bo przez obniżenie oceny wiarygodności kredytowej Egiptu, właśnie z powodu zamieszek, znacząco podrożeje finansowanie. Obecne zamieszki mają miejsce w szczycie sezonu najbardziej dochodowego dla Egipcjan. Tegoroczny wzrost PKB Egiptu był szacowany na 6 proc. wobec 4,7 proc. w 2010 roku.
Angus Blair z Beltone Financial uważa, że wyniki gospodarcze będą drastycznie niższe od prognoz, głównie z powodu spadku inwestycji zagranicznych. Przedstawiciele biur podróży nie ukrywają, że otrzymują dziesiątki e-maili od osób odwołujących rezerwacje. Winą za to Karim Elemam, jeden z dwóch prezesów organizacji Egypt Tour, obarcza media. – Jeśli i protesty, i informacje w mediach nie ustaną, możemy się pożegnać z zarobkami – mówił.