– W marcu wskaźnik inflacji konsumenckiej wzrośnie do 4,1 – 4,2 proc. w skali roku, jednak dzięki deflacji żywności w lecie średnioroczny poziom CPI wyniesie 3,5 proc. – ocenia prof. Janusz Witkowski w rozmowie z PAP. Ekonomista uważa, że inflacja będzie rosła przez dwa, trzy miesiące, jednak skoki nie powinny być tak mocne jak w styczniu. – Istotne dla poziomu cen w ciągu roku będą ceny żywności latem – tłumaczy. – Jeśli wpływ podwyżki VAT na ceny żywności ocenić jako neutralny, to należy przypuszczać, że w lecie będziemy mieli do czynienia z deflacją żywności. Realistyczna jest prognoza, że średniorocznie inflacja utrzyma się na poziomie 3,5 proc. – dodaje.
Jego zdaniem najważniejszym czynnikiem wzrostu gospodarczego w tym roku będzie wzrost nakładów inwestycyjnych. – Koniec zeszłego roku pokazał, że zaistniało pozytywne nastawienie do wzrostu inwestycji, ale to nie jest jeszcze skala mogąca pozytywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy. Mamy więc nadzieję, że jeśli otoczenie zewnętrzne i klimat koniunkturalny będą pozytywne, to nastąpi silniejsze zainteresowanie firm zwiększeniem inwestycji – twierdzi. Taki scenariusz oznacza, że tempo wzrostu gospodarczego w tym roku może być lepsze niż wynik gospodarki z zeszłego. – Dynamika wzrostu w I półroczu może być większa niż w II półroczu, w przeciwieństwie do sytuacji z 2010 r., ze względu na niższą bazę – dodał prof. Witkowski.
Szef GUS uważa też, że bezrobocie rejestrowane w Polsce może spaść na koniec roku do ok. 9 proc., ale wiosną może wynieść ok. 13,4 proc. Zdaniem Witkowskiego otwarcie 1 maja niemieckiego i austriackiego rynku pracy nie przełoży się na spadek bezrobocia w maju, ale w perspektywie całego roku złagodzi sytuację na rynku pracy. Ekonomista spodziewa się wzrostu wynagrodzeń w ciągu roku o 4 – 5 proc. i wzrostu zatrudnienia o 2 – 3 proc., czyli liczba pracujących zwiększyłaby się o ok. 200 – 250 tys. osób.