Na 20 – 30 mld funtów szacuje się całkowite koszty brytyjskiego ślubu stulecia, który odbędzie się w najbliższy piątek. W tej kwocie znajdują się i utracona produkcja z powodu wolnego od pracy dnia, i wydatki na zaostrzone rygory bezpieczeństwa.
29 kwietnia, kiedy w Katedrze Westminsterskiej William i Catherine powiedzą sobie „tak", został ogłoszony dniem wolnym. W ten sposób Brytyjczycy, biorąc trzy dni wolnego pomiędzy Wielkanocą a ślubną fetą, mają dziewięciodniowy urlop. Wielu z nich tak zrobiło. Ucierpi na tym gospodarka, która w ostatnim kwartale zanotowała kwartał do kwartału jedynie 0,5 proc. wzrostu PKB. Ostatnie trzy miesiące 2010 roku przyniosły 0,5-proc. spadek PKB.
Organizacje przedsiębiorców wyceniają straty z powodu wyjątkowo długiego weekendu nawet na 10 mld funtów, rząd bardziej konserwatywnie – na 6 mld. – Jak my to wszystko odrobimy, nie mam zielonego pojęcia – wzdychał wczoraj dyrektor Instytutu im. Adama Smitha w Londynie Eamonn Butler.
Sam ślub też nie będzie tanią imprezą. Ba, będzie najdroższą tego typu uroczystością w historii. Koszt przyjęć i innych wydatków poniesionych przez rodzinę królewską i rodziców panny młodej powinien się zamknąć w kwocie 30 – 40 mln funtów. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Najskromniejsze będą wydatki na alkohole. Catherine naciskała na to, aby jak najwięcej produktów na stole pochodziło z Wielkiej Brytanii, szampan będzie oczywiście jednak francuski – po 30 funtów za butelkę, ale już wina – brytyjskie z Kentu – po 8,5 – 14 funtów. Angielskie będą także gigantyczne klony w donicach, które ozdobią katedrę, i kwiaty, poza kenijskimi różami. To w Kenii William oświadczył się Catherine. Łącznie koszt dekoracji kwiatowej to 850 tys. funtów.
Jedną czwartą tej kwoty może natomiast kosztować suknia ślubna przyszłej królowej Wielkiej Brytanii, która jest najpilniej strzeżoną tajemnicą. Za jej szycie płacą rodzice panny Middleton, którzy sami są milionerami – właścicielami m.in. internetowej firmy Party Pieces zajmującej się urządzaniem przyjęć.